Nie za bardzo szczecinianie wysłuchali trzech próśb magistratu dotyczących zachowania zasad bezpieczeństwa podczas miejskiego sylwestra na Jasnych Błoniach.
Wnosili własne materiały pirotechniczne, np. sztuczne ognie itp. Gdy na scenie trwało widowisko "Twoja twarz brzmi znajomo", na trawnikach i alejkach co rusz wybuchały petardy, przestraszając i ogłuszając przechodzących ludzi. Ze skutkami witania 2019 roku na ulicach Szczecina musieli się uporać m.in. pracownicy Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego. Zebrali ok. 3 tysięcy kilogramów odpadów po zużytych fajerwerkach.
Wielu uczestników zabawy nie posłuchało też drugiej prośby ratusza, która brzmiała: "Zostawiamy alkohol, bo takim samym zakazem jak pirotechnika jest objęte wnoszenie i spożywanie wszelkich napojów alkoholowych". Rodak jednak przekorny, więc wielu przyszło na imprezę z czymś mocniejszym - szampanem, wódką, winem czy piwem. Efektem były głośnie epitety z ust podchmielonych młodych ludzi. Alkoholu raczej nie było w strefie pod estradą, gdyż ochroniarze błyskawicznie namierzali wnoszących butelki i rekwirowali je.
Udało się spełnić trzecią prośbę - o nie operowanie w powietrzu dronami. "Na pewno zdjęcia z dużej wysokości są efektowne, ale drony tak jak pirotechnikę, ze względów bezpieczeństwa i zgodnie z informacjami od służb, zostawiamy w domu" - apelowali przed sylwestrem organizatorzy. Przypomnieli, że operator drona nie może latać w terenach zabudowanych (minimalnie 100 m od granic zabudowy oraz od zgromadzeń ludzi). I chyba nie latali.
(kl)
Fot. Marta Teszner