Sytuacja nietypowa i zaskakująca jak na standardy XXI wieku. W Mierzynie pojawiły się prusaki, które zadomowiły się w centrum miejscowości między ulicami Długą, Kolorową i Rolniczą. To jedne z najbardziej niepożądanych owadów w naszych domach, które traktują jak... stołówkę. Rzecz w tym, że bardzo trudno się ich pozbyć. Nie dziwi zatem raban, jaki podnieśli mieszkańcy Mierzyna, w tym rodzice dzieci, które przyniosły te odpychające owady w tornistrach i plecakach.
Na pojawienie się prusaków, nazywanych także karaczanami, szybko zareagowały władze gminy Dobra, które uruchomiły rezerwę celową na walkę z nimi. Zatrudniły w tym celu wyspecjalizowaną firmę z Gorzowa Wielkopolskiego. Udało się ustalić, że owady przyjechały do Mierzyna z zewnątrz, najprawdopodobniej w kontenerach ze... stalą do jednej z firm w centrum. Ustalono także, że pojawiły się „w terenie otwartym”. Dlatego też wspomniana firma ustawiła pułapki na prusaki w kilku miejscach, w których mogą występować.
Na miejsce dotarli też przedstawiciele Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej z Polic, którzy nakazali właścicielowi firmy przystąpić do dezynfekcji w trybie natychmiastowej wykonalności. Z naszych informacji wynika, że je podjął. Pułapki na prusaki otrzymali też okoliczni mieszkańcy i inne firmy działające i uskarżające się na ich obecność.
Skąd zatem sygnały, które wpłynęły do naszej redakcji, o tym, że dzieci przynoszą do domów te owady w tornistrach i plecakach? W takiej sytuacji można od razu wskazać palcem na szkołę przy ul. Kolorowej, ale okazuje się, że po przeprowadzonej w niej kontroli nie jest to trafny adres, bo ta nowa placówka jest obiektem „hermetycznym” i obecności prusaków w niej nie stwierdzono. A to oznacza, że do plecaków dostały się najprawdopodobniej z „terenu otwartego”.
Fachowcy z Gorzowa zbiorą pułapki i ich zawartość w środę i czwartek, i na tej podstawie ustalą taktykę walki z kłopotliwymi owadami. Oby szybką i skuteczną, bo mieszkańcy Mierzyna są ich inwazyjną obecnością bardzo zaniepokojeni.©℗
(mos)
Fot. Wikipedia