W środę przez ulice Szczecina - a także przez ulice kilku innych dużych polskich miast - przejechała zorganizowana grupa autokarów. W ten sposób przedstawiciele branży transportowej chcieli przypomnieć o swoich problemach finansowych wywołanych pandemią koronawirusa. Według nich pomoc, jaką zaoferował rząd, jest niewystarczająca.
- Od początku koronawirusa zdecydowana większość branży transportowej nie ma przychodów, bo nie ma żadnych wyjazdów - powiedział reprezentujący biznes turystyczny Zbigniew Głąbiński -Pierwsze regulacje dotyczące pomocy państwa w zasadzie skończyły się w czerwcu, a my płacimy miesięcznie za każdy autobus po kilkanaście tysięcy miesięcznie opłat leasingowych. Pierwszy postulat: chcemy, aby państwo pomogło nam w tych opłatach. Drugi postulat: chcemy, aby do końca roku firmy transportowe zostały zwolnione z ZUS-u. Nasze straty miesięcznie są rzędu 50 tysięcy złotych - za same 3, 4 autobusy w leasingui. Teraz nie mamy żadnych zleceń. Wszystkie branże zostały już odmrożone. My nie.
Na postulaty branży transportowej rząd zareagował w maju. To wtedy Agencja Rozwoju Przemysłu uruchomiła stronę, przez którą przedsiębiorcy mogą składać wnioski w ramach dwóch instrumentów - leasingowego i pożyczkowego. Dzięki temu pierwszemu rozwiązaniu firmy transportowe miały uzyskać refinansowanie posiadanych leasingów, okres finansowania ma trwać
nawet do 6 lat. Z kolei pożyczki obrotowe, tak zapowiedziała minister rozwoju Jawiga Emilewicz, miały pozwolić na pokrycie kosztów wynagrodzenia w firmach nawet do dwóch lat.
- Te mechanizmy pomogły na krótko - ocenił Głąbiński. - Teraz chodzi o prostą sprawę: żebyśmy chociaż nie musieli płacić ZUS-u. W czarnym scenariuszu nawet 80 % firm z regionu może nie przetrwać.
W czwartek ma dojść do spotkania przedstawicieli branży z minister Emilewicz.©℗
(as)
Fot. Ryszard Pakieser
Na zdjęciach: Branża transportowa zwraca się do rządu o pomoc.