Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Pseudonim pożyczony od didżeja

Data publikacji: 29 lipca 2017 r. 15:07
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:45
Pseudonim pożyczony od didżeja
 
Rozmowa z Markiem Stelarem

– Jak pan o sobie mówi – pisarz czy architekt?

– Pisarz na pewno nie, raczej autor. Granica między tymi dwoma jest zapewne płynna, ale moim zdaniem pisarz to ktoś z misją, ktoś, kto angażuje całe swoje życie w pisanie i z pisania żyje. Ktoś niezwykle mądry i ma dużo do powiedzenia na temat życia, na pewno dużo więcej, niż da się zmieścić w historii kryminalnej. Tymczasem autor to sprawny opowiadacz, który bawi ludzi opowieściami na różne tematy. W moim przypadku jest to powieść kryminalna czy groza, w tym czuję się dobrze. Nie oznacza to, że unikam wątków związanych z życiem, bo tak się nie da, ale już z założenia w tego typu literaturze jest dla nich nieco mniej miejsca. I odpowiadając wreszcie na pytanie: chyba już bardziej autor niż architekt…

– Chciał pan być policjantem?

– Bardzo. Długo ten pomysł miałem w głowie. Nawet po wyjściu z wojska, kiedy okazało się, że podaż architektów jest znacznie większa niż popyt, próbowałem dostać się do policji. Nie wiem, czy był to akt desperacji, czy próba realizacji młodzieńczych marzeń, ale koniec końców w komendzie wojewódzkiej uświadomiono mi, że w policji jest podobnie i że może byłaby szansa na policyjnego rysownika. Następnego dnia przypadkowo dostałem pracę w biurze projektowym i to był koniec pomysłu na bycie policjantem. Na szczęście!

Cała rozmowa w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 28 lipca 2017 r.

Dziękuję za rozmowę.©℗

Monika Gapińska

Na zdjęciu: Szczecinianin Marek Stelar z wykształcenia jest architektem. Napisał kilka powieści, m.in. „Rykoszet”, „Twardy zawodnik”, a niedawno ukazała się jego książka pt. „Niepamięć”.

Fot. archiwum

 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA