Środa, 26 listopada 2025 r. 
REKLAMA

Puste miejsca. Odszedł Andrzej Połomski (1940-2021)

Data publikacji: 09 lipca 2021 r. 13:37
Ostatnia aktualizacja: 10 lipca 2021 r. 23:31
Puste miejsca. Odszedł Andrzej Połomski (1940-2021)
Andrzej Połomski po spotkaniu autorskim z Adamem Zagajewskim (w ręku trzyma książkę z jego dedykacją). Książnica Pomorska w Szczecinie, kwiecień 2019. Fot. Jan SURUDO  

Andrzej Połomski wraz z nieodłączną towarzyszką, żoną, panią Elżbietą Połomską, byli chyba najbardziej znaną, a na pewno najbardziej rozpoznawalną parą obserwatorów, ale też współuczestników szczecińskiej kultury. Od lat zawsze razem, zawsze tam gdzie działo się coś ważnego, pięknego.

REKLAMA

Na teatralnej premierze, na otwarciu wystawy, spotkaniu z twórcą, wieczorze autorskim z pisarzem, ale i na forum dyskusyjnym czy debacie – w klubach, bibliotekach, galeriach, teatrach…

On dystyngowany, wyprostowany mimo lat, z czasem – z laską, która dodawała mu szyku, ale i pomagała zachować równowagę, Ona – u jego boku – drobna, zawsze uśmiechnięta, chętna rozmowie, uważna…

Pan Andrzej mówił czasem, że spotkali się szczególnym zrządzeniem losu, przez zupełny przypadek, u którego początku był… pogrzeb dziadka w rodzinnych Pabianicach. To na nim szesnastoletni, piszący wiersze Andrzej poznał nieznaną mu wcześniej kuzynkę, która za czas jakiś zaznajomiła go z innymi piszącym nastolatkiem, Januszem Królikowskim (później poetą z niewielkim, zapomnianym dziś dorobkiem); razem postanowili opuścić Pabianice i wyjechać do Szczecina. A właśnie tam Janusz rzekł kiedyś Andrzejowi: „Muszę cię zapoznać z dziewczyną, która bardzo by do ciebie pasowała”.

„I ta dziewczyna bardzo do mnie pasuje już od 61 lat” – napisał mi w liście – prawdziwym, odręcznym – wiosną tego roku.

Podkreślając, że z początku połączyła ich z żoną nie tylko miłość do siebie wzajem, ale i do poezji, literatury w ogóle, do sztuk plastycznych i muzyki.

W jednym z e-maili, wysłanych do mnie przy okazji wydarzenia artystycznego, w którym nie mogli uczestniczyć, usprawiedliwiał się, wzdychając: jak to jest? I wspominał swoją i żony młodość. „Kiedyś studiowaliśmy i równocześnie pracowaliśmy oboje, były kłopoty z mieszkaniem, zaopatrzeniem i każdym groszem, pojawiło się dziecko, a był czas na wszystko! A dzisiaj – konstatował ze smutkiem – nikt nie ma czasu na nic”.

Andrzej i Elżbieta kochali sztukę, choć ich wykształcenie nie było humanistyczne, a ekonomiczne. Kultywowali jednak piękną tradycję polską, w której inteligencja, bez względu na rodzaj wykształcenia, żyła w kręgu kultury.

A Andrzej Połomski także pisał – wiersze, prozę. Debiutował na łamach „7 Głosu Tygodnia” (1966), a jego utwory znalazły się m.in. w antologii „Laureaci konkursów poetyckich” (Iskry, 1970), „Witraże niepokoju” (Wydawnictwo Poznańskie, 1971) – gdzie znalazła się jego intrygująca i dziś groteska z aluzjami do współczesności „Zdarzenie codzienne” – w almanachu „Próba wyobraźni” (1979), prezentującym nowe pokolenie poetów Szczecina.

Życie, a pewnie i poczucie miary („lichą formą się brzydzę” – mówiła Rachel z „Wesela”, wyjaśniając Poecie, czemu sama nie pisze wierszy; cytuję ów dramat świadomie, bo wiem, że należał do ukochanych tekstów Pana Andrzeja) sprawiło jednak, że pisania zaprzestał. Zawodowa codzienność też odchodziła w niepamięć („po moim gabinecie dyrektorskim [vice] w dawnym Domu Marynarza już tylko gruzy” – pisał do mnie w jednym z e-maili).

Zostawała literatura, muzyka, malarstwo, teatr… Póki mogli chodzić wszędzie razem, stanowili wspólnie szczególnego rodzaju znak jakości. Stemplowali swą obecnością to, co naprawdę ważne, ciekawe w szczecińskiej kulturze. Kiedy jednak zdrowie Pani Elżbiety uniemożliwiło jej bywanie „wszędzie” (zwłaszcza tam gdzie są wysokie schody, a brak windy), Pan Andrzej solidarnościowo zrezygnował z bywania w miejscach niedostępnych dla obojga.

Z tego też właśnie powodu zrezygnował z udziału w jury „Bursztynowego Pierścień”, plebiscytu teatralnego pod egidą naszej redakcji, w którym to gremium, jako zagorzały teatroman i widz, przez kilka lat zasiadał.

Ale w domu – zawsze – czekała poezja. Państwo Połomscy byli jedyną znaną mi parą, która wieczorami, od lat, wciąż czytała sobie wzajem na głos – przede wszystkim wiersze. W ubiegłym, pandemicznym roku Pan Andrzej czytał tak żonie m.in. stare poezje Broniewskiego, „Kwiaty polskie” Tuwima, ale i nowe teksty ich ulubionego poety współczesnego – Adama Zagajewskiego. Nic dziwnego, że wybrał się na ostatnie szczecińskie spotkanie z Poetą.

I to z tego spotkania, wiosną 2019 r. w Książnicy Pomorskiej, pochodzi reprodukowane obok zdjęcie. Dziś nie ma już ich obu, ani Poety, ani Pana Andrzeja. Zmarł kilka dni temu, zostawiając mi w liście, traktowany przez siebie nie bez dystansu, fragment swego starego, studenckiego jeszcze wiersza zapisanego w nocy, w Klubie Studenckim „Pimpuś” – zatytułowanego „Dlaczego nie jestem w niebie”. „Do dzisiaj nie wiem dlaczego – odpowiadał sam sobie na tytułowe pytanie – niosłem wtedy ze sobą małą harmonijkę”. I to niby przez tę harmonijkę wszystko…

Myślę sobie, Panie Andrzeju, że gdziekolwiek Pan dziś jest, jest z Panem nie tylko harmonijka, ale i harmonia. Jaką daje piękno i sztuka.

Tylko tych wszystkich miejsc w teatrach i na spotkaniach, na których już Pana wraz z Małżonką nie zobaczę, strasznie mi szkoda. Bo bardzo będą puste.

Artur D. LISKOWACKI

REKLAMA

Komentarze

Juzek
2021-07-10 23:26:22
& do - STETTIN Wpis o lewakach w tym kontekście nie ma żadnego uzasadnienia ani sensu. Jak masz problem z lewakami weź lewatywę.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
do - STETTIN
2021-07-10 17:31:53
U Lewakow - bez-wartosciowych jest mnogo - tak ze nie ma problema ??
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
marek
2021-07-09 20:51:19
Piękne wspomnienie o wspaniałych ludziach.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
STETTIN
2021-07-09 16:00:15
tak wartościowi ludzie odchodzą a godnych następców coraz mniej.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Szczecin
2021-07-09 14:07:27
RIP! Panie Andrzeju,żegnamy Pana jako osobę oddana szczecińskiej kulturze od lat.Pan wiedział co warte uznania,swoją obecnością to potwierdzał.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA