Wprowadzenie do Kołobrzegu roweru miejskiego było strzałem w dziesiątkę. Już w ubiegłym roku, kiedy stacje z jednośladami po raz pierwszy pojawiły się w kurorcie, jego popularność przerosła oczekiwania zarówno władz miasta, jak i operatora systemu.
W lipcu i sierpniu 2017 roku z miejskiej przejażdżki po Kołobrzegu skorzystano 37 tys. razy. W tym roku było jeszcze lepiej. Dotychczas ogólnodostępny rower został wypożyczony 87 tys. razy, przy czym w czasie wakacji ponad 50 tys. razy!
System się sprawdza, choć nie bez drobnych problemów. Największym jest nieodstawianie pojazdów do stacji, czyli ich porzucanie. Nieuczciwi użytkownicy najwyraźniej zapominają, że można ich dość łatwo zidentyfikować.
Choć kołobrzeski rower miejski wypożyczany jest zazwyczaj bezpłatnie, bo pierwsze 20 minut użytkowania nic nie kosztuje, to i tak miasto na nim zarabia. Od marca, kiedy to po zimowej przerwie jednoślady znów stanęły na swoich miejscach, do końca sierpnia budżet miasta został zasilony kwotą 126 tys. zł. Przed rokiem w podobnych widełkach czasowych miasto zarobiło na systemie 33 tys. zł. Tym razem sam lipiec przyniósł 42 tys. zł. Niemal tyle samo zarobiło miasto na rowerach w sierpniu.
Wprowadzenie kołobrzeskiego systemu roweru miejskiego kosztowało 2,4 mln zł. Miasto musiało wydać z własnej kasy 15 procent tej kwoty. Pozostałą część pokryło dofinansowanie zewnętrzne. ©℗
Tekst i fot. (pw)