Początkowo wyglądało to na dobre sąsiedztwo. Pan, który kupił obok działkę, przyszedł i się przedstawił. Trochę miło porozmawiali, ale potem kontakty ustały. Obok domu pani Wiesławy Bruzdy zaczęła rozrastać się mała dżungla. Z ziemi wyrosły drzewa „samosiejki”, chaszcze, wysokie trawy i powoli zaczęły się „wdzierać” w otoczenie przy ul. Zaściankowej w Szczecinie. Zdarza się. Ale z czasem ta coraz bardziej zarastająca działka sąsiada stała się poważnym problemem.
Jej właściciel wyjechał za granicę. Pani Wiesławie udało się z nim skontaktować i uzyskać obietnicę, że zrobi na niej porządek. Ustalił nawet termin – do maja tego roku. Ale maj minął, minął czerwiec i kończy się lipiec, a sąsiad jakoś zamilkł. Pani Wiesława postanowiła działać, a jej decyzję przyśpieszyły dwa ważne powody. Pierwszy to alergia, na którą cierpi, drugi, to decyzja o sprzedaży domu. Zarośnięta działka sąsiada oprócz tego, że szpeci okolicę, to jeszcze „pyli”. Dlatego wychodzenie przed dom jest niekorzystne dla samopoczucia i zdrowia pani Wiesławy. Z kolei w sprzedaży domu, na którą się zdecydowała, sporą rolę odgrywa także nieszczęsna działka. Po pierwsze, dlatego że odstrasza swoim wyglądem potencjalnych zainteresowanych, po drugie – że szybko zdają sobie oni sprawę z tego, iż jej właściciel lekceważy sąsiada. A to, kto obok mieszka, jest ważnym argumentem w podejmowaniu decyzji o zakupie domu.
(mos)
Więcej we wtorkowym "Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu z dn. 26.07.2016 r.
Fot. Robert STACHNIK