Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Spór o wędzarnię ryb

Data publikacji: 21 lipca 2018 r. 07:31
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 12:15
Spór o wędzarnię ryb
 

Był to trochę dziwny przetarg, chociaż oficjalnie nazywał się „zaproszeniem do składania ofert”. Tyle tylko że do dziś wywołuje mieszane uczucia rewalskich rybaków, którzy wydali w tej sprawie oświadczenie.

Czytamy w nim m.in.: „Zorganizowany przetarg na dzierżawę gruntu pod punkt sprzedaży ryby wędzonej, który w zamyśle miał dać możliwość pokazania i sprzedaży ryby wędzonej przez rybaków, stał się komercyjnym przedsięwzięciem, w którym najistotniejszym elementem jest cena. (…) Pragniemy przypomnieć, że sprzedaż ryb na tym terenie zapoczątkowana została właśnie przez rybaków i dla nich teren ten był przeznaczony jako możliwość promocji ryby oraz dodatkowe źródło dochodów. Tej możliwości zostali pozbawienie. Jest to kolejny krok w celu likwidacji zawodu rybaka w Niechorzu (…) Jednocześnie wskazujemy, iż przez 14 lat pracy w miejscu przy muzeum pani Aleksandra Budner-Wachowiak uzyskała markę, uznanie i stałych klientów w postaci turystów, co zostało zawłaszczone na rzecz obecnego najemcy”.

Chodzi o teren na sprzedaż ryb przed Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Niechorzu przy ul. Bursztynowej, a więc w centralnym punkcie miasteczka, gdzie klientów jest wielu. Przez lata ryby smażyli i wędzili tu miejscowi rybacy, ale rok temu poprzedni wójt nieco zmienił zasady, jak mają wyglądać stoiska. Zgodnie z prawem jest to handel sezonowy i kramy miały być rozebrane. Tak się stało i przedsiębiorcy musieli postawić mniejsze budowle i przymocowali do nich „dla picu” drewniane koła, by pokazać, że są to wozy Drzymały, a nie obiekty na stałe zamocowane do ziemi.©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 20 lipca 2018 r.

Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

przetargi
2018-07-21 09:57:26
Ogólnie rzecz biorąc z tymi przetargami jest coś dziwnego. Pewna gmina ogłasza przetarg na jakąś tam inwestycję. Do przetargu zgłaszają się dwie firmy, firma X i firma Y. Firma X jest firmą lokalną, firma Y z innej gminy. Po otwarciu ofert okazuje się, że firma X prawie co do złotówki wstrzeliła się w kwotę, która została podana przy otwarciu ofert. Przypadek ? Wątpię.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA