„Porywamy się z motyką na słońce. Ale strach nas nie sparaliżuje. Wierzymy, że dobrzy ludzie pomogą i nie pozwolą nam zatonąć” – mówi Anna Kalat-Stajuda ze Stowarzyszenia KociArka, licząc na uzyskanie społecznego wsparcia dla ratowania kotów, także tych z Ukrainy.
Pod opiekę szczecińskiego Stowarzyszenia KociArka dotarł transport kotów z Ukrainy. W konwoju przywiozła je wolontariuszka Marina.
– Po dwóch tygodniach ostrzeliwań i bombardowania Czernihowa, spakowała koty w to, co miała. I ruszyła z sąsiadem busem do granicy z Polską. Zwierzęta w pudłach, torbach i w klatkach. W ilości, jakiej sama nie była pewna. Nie miała pomysłu, co dalej. Tu wkroczyliśmy my oraz Fundacja Centaurus – opowiada Anna.
Marinę ze zwierzyńcem – 53 kotami – ulokowano najpierw we Lwowie. Skąd następnego dnia musiała w konwoju wyruszyć ku granicy. W Medyce już czekał na nich Robert Stajuda ze szczecińskiej KociArki. Dopiero dwa tysiące kilometrów dalej – w Szczecinie – byli naprawdę bezpieczni.
– Dotarły do nas 53 koty. Część z nich przejęły zaprzyjaźnione fundacje: „Anioły zwierząt niczyich” (Złocieniec) – 15, a „Cztery łapy pod lasem” (Szczecin) – 10. Pozostałe są pod naszą opieką – relacjonuje Anna Kalat-Stajuda. – To nie są zwykłe koty bezdomne. Nad ich głowami świstały kule, a obok nich spadały bomby. Dwa z nich były w domu, w który właśnie uderzyła bomba. Do tej pory są na psychotropach. Inne również są silnie straumatyzowane i przerażone. Gdy jedne odsypiają, to drugie przeciwnie – są silnie pobudzone. Nie jest łatwo. Tym bardziej że są to również koty w fatalnej kondycji fizycznej. Mamy przypadki zapalenia trzustki, problemów gastrycznych, chorych nerek. Są koty z pasożytami zewnętrznymi, najczęściej świerzbowcem, ale również wewnętrznymi. Są też przypadki FIV-pozytywne.
„KociArka dla Ukrainy” – pod takim hasłem można pomóc kocim uchodźcom ze strefy wojny. To zwierzęta w wieku od półtora do 15 lat. Ze względów sanitarnych zostały rozlokowane po kilka i w różnych tzw. domach tymczasowych. Przechodzą kwarantannę. Niebawem więc te zdrowe będą gotowe do adopcji.
– W tym kocia mama z czwórką dwutygodniowych małych, które urodziła w pociągu. Jej opiekunowie nie mogli się doczekać paszportów dla zwierząt, a jechali do Szwecji. Przekazali więc kotkę z młodymi pod naszą – KociArki – opiekę – stwierdza Anna Kalat-Stajuda. – Natomiast kilkanaście chorych wymaga diagnostyki, leczenia i specjalistycznej karmy. Dlatego na już potrzebujemy wsparcia finansowego, jedzenia – dobrych mięsnych puszek, a też żwirku, podkładów higienicznych, drapaków, zabawek, cienkich kocyków, miseczek i wszystkiego tego, co przyda się w opiece nad kotami. Bardzo prosimy o pomoc każdego, kto… czuje się na siłach.
Pomoc finansową można przekazywać bezpośrednio na konto Stowarzyszenia (PNB PARIBAS 19 1600 1462 18309579 3000 0001, z dopiskiem: „Dla kotów”) lub za pośrednictwem zbiórki, prowadzonej na platformie „Pomagam” (https://pomagam.pl/h94d48). O zakresie pomocy rzeczowej można się dowiadywać pod numerem telefonu p. Anny: 505 054 023.
– Zdajemy egzamin z człowieczeństwa. To trudny wielotygodniowy i bardzo wymagający sprawdzian, jakimi jesteśmy dla innych: nie tylko ludzi, ale i zwierząt. Stajemy naprzeciw sytuacjom i problemom, których rozwiązania ciężko szukać w sieci – komentuje Anna Kalat-Stajuda. – Bądźcie z nami. Zdajmy ten egzamin na 5+. ©℗
Arleta NALEWAJKO