Lekarze ze 109 Szpitala Wojskowego w Szczecinie uratowali Ukrainkę przed amputacją nogi, w której utknął odłamek pocisku. Kobieta została ranna w czasie bombardowania w Charkowie. Nie pamięta nawet, czy coś poczuła, bo wtedy najważniejsze dla niej było bezpieczeństwo dzieci...
Blok, w którym mieszkała 44-letnia kobieta, w Charkowie, został zbombardowany. To było 28 lutego. Kobieta wraz z rodziną uciekała do schronu. Nie zdążyli wejść do niego, kiedy spadła bomba. Jej odłamek utknął w nodze kobiety.
- Nawet nie wie, czy wtedy to poczuła, bo najważniejsze było dla niej, że bezpieczne są jej dzieci - przekazuje nam relację kobiety Marcin Górka, rzecznik szpitala. - One wtedy też tam były...
Kobieta doznała rany podudzia. Została opatrzona przez służby medyczne na miejscu. Później trafiła z rodziną do Lwowa, a stamtąd do Szczecina.
- Zgłosiła się do naszego szpitala, bo coś ją w tej ranie niepokoiło - mówi Marcin Górka. - Okazało się, że wdała się infekcja. Odłamek nie był wielki, ma około centymetra, ale utkwił nieszczęśliwie blisko naczyń. Gdyby tego w porę nie leczyć, to mogła być konieczna nawet amputacja kończyny.
Ordynator Oddziału Klinicznego Chirurgii Ogólnej w 109 Szpitalu Wojskowym prof. Andrzej Modrzejewski podjął decyzję, że trzeba operować. Zrobili to (w czwartek 17 marca) lekarze z tego oddziału.
- Pani po tej operacji czuje się bardzo dobrze, rokowania są świetne, nawet chodzi - zapewnia rzecznik. - Jeszcze kilka dni musi jednak zostać u nas w szpitalu, bo potrzebna jest obserwacja i dostaje antybiotyk.
Ze szpitala wróci tam, gdzie znalazła (wraz z dziećmi) bezpieczne schronienie - udzieliła go rodzina ze Szczecina.
Agnieszka Spirydowicz