Oczywiście, nie chodzi o zwykłą kradzież, nie jest aż tak źle. Ale jest niewiele lepiej, bo trzystu tysięcy nie można się doliczyć. Były – nie ma. I nie ma czym zapłacić za sterylizator, który gmina ma kupić nowogardzkiemu szpitalowi.
Faktem jest, że w październiku ub. roku Rada Miejska Nowogardu zabezpieczyła w budżecie 300 tys. zł na zakup sterylizatora. Transakcji nie udało się sfinalizować do końca roku, dostawa i zapłata mają nastąpić lada dzień. Ale okazuje się, że w budżecie na 2016 rok nie ma pozycji pt. zapłata za sterylizator. I nie ma tych pechowych 300 tysięcy.
Normalnie robi się tak: jeśli pieniędzy nie da się wydać w roku budżetowym, sumę zapisuje się jako tzw. wydatek niewygasający, który przechodzi do kolejnego budżetu – i sprawa jasna. W Nowogardzie zrobiono inaczej: owe 300 tys. zł, jak tłumaczy skarbnik, zapisano jako nadwyżkę budżetową. I zgodnie z projektem budżetu przedstawionym przez burmistrza Czaplę, całą nadwyżkę przeznaczono na spłatę gminnych długów. Rozumieć należy, że razem z owymi trzystu tysiącami złotych. Problem w tym, że nadwyżka budżetowa, która przeszła na rok 2016 owych 300 tysięcy nie zawiera...
Co na to Urząd Miejski? Urząd bezpardonowo atakuje gminnych radnych zarzucając im, że nie umieją liczyć, przekręcają fakty, oczerniają burmistrza, no a przede wszystkim owe 300 tysięcy złotych sami rozdzielili i wydali. Na co? Na różne inwestycje nie dotyczące szpitala. Tyle, że z prostych rachunków wynika co innego: inwestycje owszem, są, ale pieniądze na nie pochodzą z innych źródeł, a nie z nadwyżki budżetowej. Tej bowiem gminni radni nie tknęli, nie skubnęli z niej nawet złotówki. Dziś nadwyżka jest taka sama, jak w pierwotnym projekcie budżetu na 2016 rok.
Cezary Martyniuk