Zatrucie wody w rzece Leśnica spowodowało śnięcie kilku ton ryb, które miały trafić na świąteczne stoły. Trwa ustalanie przyczyn zatrucia, a hodowcy ryb liczą straty.
O sprawie poinformował „Kurier” Tomasz Golus prowadzący pod Maszewem hodowlę ryb. Jak mówi, zatrucie wody stwierdził w poniedziałek 20 grudnia br.
– Basen, w którym przechowywaliśmy odłowione żywe ryby, zasilany jest wodą pobieraną z rzeki Leśnica. W poniedziałek zauważyłem, że ryby sną. Woda w basenie miała intensywny chemiczny zapach, śmierdziała czymś, co przypominało rozpuszczalnik. Ryby miały widoczne gołym okiem skurcze mięśni, co wedle mnie wskazuje na zatrucie – opowiada Tomasz Golus. – Zbadaliśmy poziom tlenu w wodzie w basenie, był prawidłowy, a więc to nie niedotlenienie było źródłem problemu, tylko jakieś chemikalia obecne w wodzie. Oczywiście zaraz o tym zdarzeniu powiadomiliśmy przedsiębiorstwo Wody Polskie, które zarządza wodami rzeki Leśnica oraz Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Szczecinie. Pobrane zostały próbki wody, wyników badań jeszcze nie ma. Podjęliśmy oczywiście decyzję o utylizacji zatrutych ryb, czyli około 4 ton karpia, amura, szczupaka, okonia, tołpygi i karasia złocistego. Zamiast zarobić, straciliśmy duże pieniądze i musimy jeszcze ponieść niemałe koszty utylizacji śniętych ryb. Nie da się wycenić strat wizerunkowych i zawodu naszych kontrahentów, którzy stracili źródło zaopatrzenia.
Podobna sytuacja, co w hodowli Tomasza Golusa, wystąpiła również u innych hodowców zasilających swoje stawy wodami Leśnicy. Oni również stracili gotowy do sprzedaży towar i ponoszą koszty jego utylizacji.
Oczywiście, zatrucie wód Leśnicy ma dalsze skutki. Zatrute zostały wody maszewskiego jeziora, na którym w poniedziałek wprowadzono zakaz wędkowania. Leśnica poniżej Maszewa wpada do rzeki Stepnica, ta z kolei do Gowienicy uchodzącej do Zalewu Szczecińskiego. Niewykluczone, że skutkiem będzie zatrucie ryb dziko żyjących w tych rzekach. ©℗
(cm)