Przyjeżdżający na zachodniopomorskie wybrzeże turyści marzą nie tylko o pogodzie, ale również o miejscowych atrakcjach. Wśród obowiązkowych punktów programu każdej nadmorskiej eskapady nie może oczywiście zabraknąć wizyty w smażalni ryb. Może się to jednak skończyć niemiłą niespodzianką.
O rybach prosto z kutra można oczywiście zapomnieć, ale to nie jest problem. Specjaliści od żywienia doskonale wiedzą, że walory smakowe i odżywcze ryb mrożonych są niemal identyczne z tymi, jakie mają ryby świeżo złowione. Gorzej jest, gdy zamiast dorsza w smażalni turystom serwują plamiaka. Nieświadomi smaku i ceny „króla Bałtyku” goście zajadają się pochodzącym głównie z północnego Atlantyku jego substytutem. O tym, że tak się dzieje, donosi Inspekcja Handlowa, która przeprowadziła ostatnio kontrole w nadmorskich smażalniach i restauracjach. Pod lupę wzięto 160 lokali. Tylko w co piątym wszystko było jak należy. Częstymi nieprawidłowościami były rozbieżności pomiędzy tym, co znajduje się w karcie dań, a tym co konsumenci dostają na talerzach.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 4 maja 2018 r.
(pw)
Fot. Artur Bakaj