Kto odmawia uprawnionym funkcjonariuszom przeprowadzenia kontroli, powinien przewidzieć skutki takiego zachowania. Tego nie wziął pod uwagę pewien mieszkaniec Wyspy Puckiej, który - jak twierdził - nie pamięta nawet, jak się nazywa...
Patrol Straży Miejskiej z Oddziału Prawobrzeże udał się na interwencję na Wyspę Pucką. Mieszkańcy jednej z ulic zgłaszali duże zadymienie, spowodowane najprawdopodobniej spalaniem odpadów na jednej z posesji. Po przybyciu na miejsce zgłoszenia strażnicy ujrzeli palące się ognisko. Wokół niego leżało mnóstwo odpadów: malowane i laminowane płyty meblowe, plastikowe przedmioty, worki foliowe, a nawet żyłkowe sieci do połowu ryb.
- Funkcjonariusze przedstawili się i poprosili o możliwość wejścia na teren posesji w celu przeprowadzenia kontroli. Mężczyzna będący na podwórku odmówił strażnikom wejścia na teren posesji. Wezwany do okazania dokumentu tożsamości lub podania ustnie danych osobowych stanowczo odmówił, twierdząc iż jest osobą bezdomną i nie wie, jak się nazywa. Następnie nazwał Straż Miejską formacją reżimową, której nie uznaje jako władzy. Interweniującego strażnika obrzucił inwektywami, poddając w wątpliwość podstawę prawną prowadzonej interwencji. Nie zabrakło także wulgarnych epitetów- relacjonuje st. insp. Joanna Wojtach, rzecznik szczecińskiej Straży Miejskiej.
Wobec uniemożliwienia przeprowadzenia kontroli i ustalenia tożsamości sprawcy spalania odpadów wezwano policję. W pewnym momencie mężczyzna zaczął uciekać. Po krótkim pościgu, wrócił na posesję w asyście strażników. Dopiero, gdy przyjechał policyjny patrol, okazał dokument tożsamości i umożliwił wejście na teren posesji. Okazało się, że tam zamieszkuje, mimo iż meldunek posiada w innej części miasta.
Po sporządzeniu dokumentacji fotograficznej strażnicy zdecydowali, iż nałożenie na sprawcę mandatu karnego będzie zbyt mało dotkliwą karą, gdyż maksymalna jego wysokość to 500 zł. Ze względu na skalę wykroczenia został sporządzony wniosek o ukaranie kierowany do sądu rejonowego.
(ip)
Fot. Straż Miejska