Środa, 27 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Tysiąc kilometrów dla Justyny. Wielka wyprawa Jacka Balceraka i... kota Parysa

Data publikacji: 14 czerwca 2021 r. 17:46
Ostatnia aktualizacja: 15 czerwca 2021 r. 12:20
Tysiąc kilometrów dla Justyny. Wielka wyprawa Jacka Balceraka i... kota Parysa
Jacek Balcerak i kot Parys. Oboje pokonają z Przemyśla do Świnoujścia 1000 km. Wszystko w szczytnym celu – żeby pomóc uzbierać pieniądze na operację Justyny Glapińskiej. Fot. Jacek BALCERAK  

Jacek Balcerak za kilka dni powinien skończyć swoją charytatywną wyprawę. Podróżnik ma już za sobą większą część z tysiąckilometrowej drogi. Wędrówkę rozpoczął w Przemyślu. W tym tygodniu zakończy swoją wyprawę w Świnoujściu. Jest z nim niezwykły towarzysz – kot Parys.

Ten marsz ma szczytny cel. Chodzi o 30-letnią Justynę, która potrzebuje blisko 500 tysięcy złotych na skomplikowaną operację. Kobieta urodziła się bez biodra. Przeszła wiele zabiegów, ale porusza się z ogromnym trudem.

– Poza tym to życie w bólu. Zachęcam wszystkich, żeby pomogli. Każda złotówka się liczy – mówi pan Jacek.

To kolejna jego wyprawa w szczytnym celu

Nie wszystkie były piesze. Dla 13-letniej Kingi przepłynął kajakiem całą Wisłę. Właśnie od dziewczynki dostał kota Parysa. Okazuje się, że zwierzę świetnie sobie radzi podczas wyprawy. Pan Jacek idzie, a kot jedzie w ciągniętym przez niego wózku.

– Jest jak faraon w lektyce
– śmieje się nasz rozmówca. – Co ciekawe, to jedyny chyba kot jakiego znam, który sam wskakuje do kontenera. Podoba mu się taka forma podróżowania. Podczas przystanku wychodzi, a ja trzymam go na smyczy.

Trzydzieści kilometrów dziennie

Codziennie pan Jacek wraz z towarzyszącym mu kotem pokonuje ok. 30 km. W chwili rozmowy z „Kurierem” opuszczał województwo wielkopolskie, a przed sobą miał ziemię lubuską. Dzisiaj (14 czerwca) powinien być już w naszym województwie. Zajdzie do Szczecina i stąd skieruje się do celu wyprawy – czyli do Świnoujścia.

– Moja droga w trzech czwartych wiodła przez leśne i polne ścieżki, z dala od ruchliwych dróg i autostrad. Odwiedziłem miejscowości, w których żaden turysta bądź wędrowiec nie gościł od wielu lat, nawet od pokoleń. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że takie miejsca istnieją – opowiada J. Balcerak. – I co najważniejsze… poznałem wielu ciekawych i bardzo miłych oraz gościnnych ludzi. Śpię pod namiotem, ale spotykam się z tak dobrym przyjęciem, że w zasadzie na każdym etapie podróży mógłbym liczyć na nocleg. Wzbudzam ciekawość. Tak naprawdę, oprócz samego marszu, sporo czasu poświęcam na rozmowy.

Pan Jacek dodaje, że łączy przyjemne z pożytecznym. Na co dzień jest doradcą prawnym i wiceprezesem spółdzielni mieszkaniowej w Tłuszczu (woj. mazowieckie).

Ucieczka od internetu i telewizji

– Nie przygotowywałem się do wyprawy. Nie jestem sportowcem, nie trzymam diety… Po prostu uciekam od telewizji i internetu; poza oczywiście relacją z wyprawy, którą zamieszczam na Facebooku na fanpage’u „Nowy Świat” w celach promocji idei, czyli pomocy dla Justyny. Oczyszczam też głowę i poznaję Polskę różniącą się od tego, co widzę na co dzień; niepodzieloną, przyjazną, inną niż można odnieść wrażenie, śledząc social media i telewizję. ©℗

Bartosz TURLEJSKI

***

Pieniądze na operację Justyny Glapińskiej można przekazać na stronie siepomaga.pl: https://www.siepomaga.pl/justyna-glapinska

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Dobrze, że są
2021-06-15 12:16:33
Dobrze, że są ludzie dobrej woli, którzy pomagają, angażują swój czas, serce, dobrze, że są tacy, którzy piszą o pomagających, dobrze, że są tacy, którzy znajdą trochę swoich pieniążków, aby wpłacić. RAZEM, że są LUDZIE dobrej woli, a takich jest WIĘCEJ!
wyspiarz
2021-06-15 12:04:57
Piękna sprawa, piękna idea i do tego wspaniały Człowiek, który chce pomagać. Do tego jego towarzysz wyprawy, kot Parys, podarunek od dziewczynki, której również pomagał. Wielki szacunek dla Pana, Panie Jacku. Za chwilę wpłacam swój symboliczny gest pomocy. Życzę wszystkiego najlepszego dla Pani Justyny i dla Pana!
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA