Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Ustawa uporządkuje krajobraz?

Data publikacji: 04 września 2015 r. 08:28
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:33
Ustawa uporządkuje krajobraz?
 

Gdy podróżuje się przez Danię czy Niemcy, uderza brak reklam. Zwłaszcza duńskie krajobrazy są wolne od natłoku informacji promujących odzież, środki czystości czy samochody. Nawet w wielkiej metropolii, jaką jest Kopenhaga, przemysł reklamowy jest trzymany na wodzy. Idąc ulicami, widzimy budynki w całej okazałości.

O jakość przestrzeni dbają zwłaszcza małe społeczności, w wielu miejscach widać, że obowiązuje solidny kodeks wizerunkowy, któremu ulegają nawet przedstawiciele wielkich koncernów spożywczych i handlowych. Dzięki temu nie widać rażącej czerwieni promującej popularny napój gazowany czy inną charakterystyczną markę środków do czyszczenia. 

Tymczasem polska rzeczywistość ostatnich dwudziestu pięciu lat to zawłaszczanie przez reklamę całych obszarów. Nośniki reklamowe stoją wszędzie. Przy drogach, cmentarzach i szkołach. Są duże, małe, zwykłe i podświetlane. Reklamuje się na nich wszystko, z reguły w przaśny sposób. Im więcej kolorów, tandetnych zestawień i prymitywnych haseł, tym lepiej. Na udostępnianiu budynków i miejsc pod reklamy się zarabia i to sporo. Nic więc dziwnego, że na przykład wzdłuż S3 wiodącej nad morze można zobaczyć tablice reklamowe, które reklamują same siebie. Po to, by je ktoś wynajął. 

Do niedawna największym wrogiem miały być nośniki wielkoformatowe. Billboardy i im podobne faktycznie zaatakowały polski krajobraz. Nie ma drogi, czy to krajowej, czy lokalnej, przy której nie stałyby te monstra. Znakomitym przykładem są ulice Struga i 26 Kwietnia - istny szpaler nośników reklamowych. Tak samo jest na drodze do Stepnicy i w kierunku Choszczna. Płachty z ogłoszeniami przysłaniają wszystko inne.

Cały tekst Artura Ratuszyńskiego w magazynowym wydaniu „Kuriera" z 4 września 2015 r.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA