Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

W escape roomie, w którym doszło do pożaru, było wiele niedociągnięć (akt. 1)

Data publikacji: 05 stycznia 2019 r. 11:00
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 12:29
W escape roomie, w którym doszło do pożaru, było wiele niedociągnięć
Fot. PAP/Marcin Bielecki  

W pomieszczeniu, w którym prowadzono działalność, było wiele niedociągnięć. Do do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji - poinformował w sobotę komendant główny PSP gen. brygadier Leszek Suski, odnosząc się do tragedii w tzw. escape roomie w Koszalinie.

W piątek po godz. 17.00 w tzw. escape roomie w Koszalinie doszło do pożaru, w którym zginęło pięć dziewcząt, a jeden mężczyzna jest ciężko poparzony. Suski powiedział, że prokuratura i policja badają przyczyny tej tragedii.

- Pięć dziewcząt, uczennic III klasy Gimnazjum nr 9, aktualnie wchodzącego w skład SP nr 18 w Koszalinie, niestety wczoraj zmarło. To ogromna tragedia - powiedział w sobotę tuż przed mszą św. podczas briefingu prasowego wiceprezydent Koszalina Przemysław Krzyżanowski.

- Ze wstępnych naszych ustaleń wynika, że w obiekcie, w którym prowadzona była ta działalność, było wiele niedociągnięć. Urządzenia ogrzewcze prawdopodobnie były zbyt blisko materiałów palnych. W pomieszczeniu znaleźliśmy również świece, więc prawdopodobieństwo używania ognia otwartego również istnieje. Instalacje elektryczne były prowadzone w sposób prowizoryczny - powiedział. Poinformował, że pomieszczenie, w którym doszło do tragedii miało 7,3 m kw. i znajdowały się w nim m.in. dwa fotele i lampa.

- Dla samych osób przebywających w tym pomieszczeniu miejsca było mało - ocenił Suski. Zaznaczył, że w regulaminie firmy prowadzącej działalność była informacja, że osoby niepełnoletnie mogą przebywać w tym pomieszczeniu i brać udział w zabawie pod opieką osoby dorosłej.

- Osoba, która była odpowiedzialna za prowadzenie tej działalności, tej zabawy - jest to 26-letni mężczyzna - w chwili wybuchu pożaru prawdopodobnie nie znajdował się w środku w tym pomieszczeniu, więc udzielenie pomocy mogło być wątpliwe, bądź nieskuteczne. Gaśnice, które były w środku w tym pomieszczeniu, nie zostały użyte, ale do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji osób, które tam w środku się znajdują - ocenił Suski.

Przypomniał, że zgodnie z art. 4 ustawy o ochronie przeciwpożarowej, osoba, która prowadzi taką działalność, ma obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim osobom, które tam się znajdują.

- To bezpieczeństwo nie było zapewnione i dlatego doszło do tej tragedii - dodał. Suski powiedział także, że w kraju ruszyły kontrole tego typu miejsc.

- Na polecenie pana ministra MSWiA Joachima Brudzińskiego od rana dnia dzisiejszego PSP wraz z policją przeprowadza inspekcje i kontrole tego typu lokali na terenie całego kraju. Przeprowadzimy te sprawdzenia we wszystkich lokalach, które będą w naszym zasięgu - dodał.

Rzecznik prasowy zachodniopomorskiej straży pożarnej młodszy kapitan Tomasz Kubiak pytany był przez dziennikarzy m.in., czy straż pożarna weryfikowała pod względem zabezpieczenia przeciwpożarowego koszaliński lokal, w którym doszło do pożaru.

- Jest to działalność gospodarcza w prywatnym pomieszczeniu. Nie było możliwości, nie było żadnego zgłoszenia, które by pozwalało nam domniemywać zagrożenia i wykonywać jakąkolwiek kontrolę w tym kierunku - odpowiedział Kubiak. 

W piątek przesłuchano wstępnie właścicielkę budynku, w którym znajdował się „escape room” oraz najemcę pomieszczeń. Policja pod nadzorem prokuratury prowadzi czynności, by ustalić, co było przyczyną zaprószenia ognia i dlaczego przebywające w "escape roomie" osoby nie mogły się z niego wydostać. Rzecznik zachodniopomorskiej straży pożarnej powiedział, że strażacy mieli problem z wejściem do budynku. 

- Specyfika takich budynków polega na tym, że bardzo często jest to właśnie trudny dostęp do wewnątrz i zewnątrz. Stąd też strażacy używali specjalistycznego sprzętu i siły fizycznej, żeby się tam dostać - dodał. 

Pożar był rozwinięty w pomieszczeniu obok tego, w którym odnaleziono ofiary. 

(pap)

Fot. PAP/Marcin Bielecki

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Jarun
2019-01-05 13:13:16
"Pokoje śmierci" są na terenie prywatnym i nie mogą być kontrolowane, a zlecenie kontroli to naruszenie prawa. Nie pierwszy raz jest łamane prawo. gdy stanie się tragedia. Przede wszystkim nie można kogoś więzić, pozbawiać swobody ruchu, wolności - zamykając go w pomieszczeniu lub zakuwając w kajdanki. I nie ważne czy wyraża na to zgodę czy nie. Pewnie jakiś stróż prawa to przeczyta i dumnie ogłosi w telewizji - jako swoją myśl odkrywczą.
znudzony
2019-01-05 11:45:55
"Do do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji". Ten wniosek jest genialny. Podobno PSP ma również obowiązek zapobiegać zagrożeniom pożarowym.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA