Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

W KURIERZE. Historia pewnego podzielonego mieszkania

Data publikacji: 20 grudnia 2015 r. 12:03
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:38
W KURIERZE. Historia pewnego podzielonego mieszkania
 
Nie doszło tutaj do złamania żadnego z kodeksów. Ta historia pokazuje jednak, jak konflikt rodzinny sprowadza nieoczekiwane konsekwencje. Bo choć wydaje się to nieco dziwnym, znajduje się ktoś, kto na licytacji komorniczej kupuje cztery metry kwadratowe (!) mieszkania. Mieszkania, do którego prawo ma kilka osób. 

82-metrowe lokum, o którym mowa, znajduje się na prawobrzeżu - w Dąbiu.

- To ojcowizna. Stoi i niszczeje. Od dziesięciu lat nikt tam nie mieszka. Mnie przysługuje 1/4, natomiast kolejna 1/4 należy aż do pięciu osób. I własność jednej z nich została zlicytowana... Na początku października pojechałam tam i stwierdziłam, że jest wymieniony zamek. Doznałam szoku - opowiada pani Wiesława K. (dane do wiadomości red.). - Na drugi dzień poszłam do sąsiada, okazało się, że część rodziny wie o tym, co się stało. Ja nie miałam o tym pojęcia. Próbowałam dowiedzieć się od komornika, dlaczego nie dostałam informacji, że ktoś nabył część lokum. Moim zdaniem licytacja została przeprowadzona nieprawidłowo, mam na to dowody, złożyłam już zawiadomienie do sądu. Pan, który kupił 1/20 mieszkania oświadczył mi, że chce tam zamieszkać, bo przecież jest współwłaścicielem. Zastanawiam się, jak miałby to zrobić, skoro pomieszczenia o powierzchni 4 m2 nie ma. W dodatku nie jest tam podłączona woda. Jestem bezsilna, bezradna. Dlaczego najpierw nikt się ze mną nie skontaktował? Moim zdaniem doszło do ewidentnej dewastacji wspólnego mienia. I to czterokrotnie. Wymienione były zamki, zniszczona framuga. Nie mam już ochoty rozmawiać z tym panem, muszę działać.

Żadnych przeciwwskazań co do tego, by kupować nawet najmniejszy procent powierzchni domów nie ma. Pani Wiesława postanowiła złożyć skargę do sądu na działania komornika. 

- Nie ma w niej żadnych konkretnych zarzutów co do licytacji. Skarga zostanie potraktowana jako zażalenie i zostanie jej nadany bieg. Przy czym licytacja dotyczy udziału w nieruchomości, który to udział nie należy do pani Wiesławy. Sprawa licytacji została zakończona i własność udziału przeszła na nabywcę. Nie są mi znane toczące się w sądzie postępowania wobec komornika, który przeprowadzał licytację. Komornik odpowiada co do zasady dyscyplinarnie i karnie. Pozostaje pod nadzorem Prezesa Sądu. Ten nadzór jest bardzo ścisły. W ostatnich pięciu latach prawomocnie usunięto ze stanowiska komornika dwóch komorników w Szczecinie. Tak więc jest to bardzo realny nadzór - tłumaczy Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie. 

Nasza Czytelniczka zgłosiła sprawę także policji. Ta postępowanie prowadziła od września do końca listopada. Zakończyło się pismem o odstąpienie skierowania do sądu wniosku o ukaranie kogokolwiek. Czyli, zdarzenia podane przez panią Wiesławę nie były złamaniem prawa, wykroczeniem. Według śledczych, którzy przesłuchali nabywcę i sąsiadów, nowy właściciel 4 m2, wszedł do mieszkania przez okno, które było otwarte. Wymienił zaś zamki po to, by mieszkanie zabezpieczyć. Z zeznań wskazanego przez panią Wiesławę mężczyzny wynika też, że kilkakrotnie próbował się z nią skontaktować się, by wręczyć nowe klucze, ale mu się to nie udało.

- Złożę zażalenie na decyzję policji. Czy naprawdę można dopuszczać się bezkarnie dewastacji? - pyta pani Wiesława.

Nasza Czytelniczka jeśli chce, może także wytoczyć sprawę sądową z powództwa cywilnego. ©℗

E. KOLANOWSKA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA