AGENCJA Nieruchomości Rolnych dysponuje obecnie około 60 tys. ha „wolnych” gruntów rolnych. Ziemia ta ma być przekazana w dzierżawę rolnikom na powiększenie gospodarstw rolnych, ale teoretycznie także – osadnikom spoza regionu. Czy to oznacza, że – niczym w pierwszych latach po wojnie – niebawem zaczną napływać tysiącami osadnicy z przeludnionych wsi w centralnej i wschodniej Polski? To się raczej nie zdarzy. W regionie narasta zjawisko „głodu ziemi”.
WSZYSTKO wskazuje na to, że nowej fali osadnictwa na ziemiach zachodnich nie będzie. W naszym regionie pojawiło się bowiem zjawisko „głodu ziemi”. Wielkoobszarowym rolnikiem, prowadzącym nowoczesne gospodarstwo rolne, po prostu opłaca się być.
– Mieliśmy kilka wniosków o utworzenie nowych gospodarstw – powiedział Jan Białkowski, dyrektor oddziału terenowego Agencji Nieruchomości Rolnych w Szczecinie. – Jednak reakcja rady społecznej działającej przy ANR była jednoznaczna: najpierw należy zaspokoić potrzeby rolników, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa, a dopiero później rozpatrywać wnioski tych, którzy chcą utworzyć nowe gospodarstwo. Poza tym takich gruntów, które nadają się do dzierżawy „od zaraz”, nie ma aż tak dużo, bo około 20 tys. ha. Pojawiło się tymczasem bardzo dużo młodych ludzi, którzy poczuli swoją szansę, którzy chcą powiększyć swoje 20-30-hektarowe gospodarstwa. Oni zwietrzyli swoją szansę i chcą konkurować.
By sprostać tej konkurencji, niezbędne jest jednak powiększenie gospodarstwa i inwestycje w środki produkcji. Tyle tylko że w centralnej i wschodniej Polsce, gdzie średnio gospodarstwa rolne są dużo mniejsze, głód ziemi jest jeszcze większy. Taka sytuacja to – jak podkreśla dyrektor OT ANR – dobre środowisko, by pojawiły się „mechanizmy spekulacyjne”. ©℗
Tekst i fot.
R.K. CIEPLIŃSKI
Czytaj więcej w „Kurierze", kup e-wydanie z 20.10.16