W kontekście torowiska i ostatnich odkrytych odkształceń szyn, czy jak kto woli, ich wyboczeń, furorę zaczęła robić teoria o specyficznym lokalnym mikroklimacie na zakręcie przy wjeździe do tzw. rynny pod wiadukt drogowy nad ulicą Hangarową. Według projektanta, wyboczenie, do którego doszło na zakręcie w wykopie, nastąpiło w wyniku powstania specyficznego mikroklimatu, który taki wykop może powodować, w którym gorące stojące powietrze nadmiernie nagrzewa szyny, wywołując nierównomierność w ich nagrzaniach przed wykopem i za wykopem. Dodatkowo dołek sprawia, że odcinki od niego prowadzące obciążają siły podłużne taboru tramwajowego.
Do Piotra Krzystka trafiło datowane na 18 lipca br. pismo Marka Duklanowskiego, przewodniczącego komisji ds. gospodarki komunalnej, rewitalizacji i ochrony środowiska z oficjalnym wnioskiem o zlecenie niezależnemu podmiotowi zewnętrznemu zbadania aspektu technicznego i przedstawienia wniosków dotyczących realizacji inwestycji pod nazwą „Budowa Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju” od mostu Długiego do pętli Turkusowa. A to w trosce o bezpieczeństwo pasażerów i minimalizację potencjalnych strat finansowych. Badanie, zdaniem członków komisji, powinno dotyczyć całej inwestycji począwszy od etapu projektowania, poprzez proces realizacji, aż do oddania do eksploatacji ze szczególnym uwzględnieniem prawidłowości projektowania w oparciu o normy, możliwe do rozpoznania uwarunkowania lokalizacyjne i wiedzę techniczną, prawidłowości wykonania torowiska ze szczególnym uwzględnieniem zastosowanych materiałów i technologii. A wnioski z takiego audytu zewnętrznego powinny jednoznacznie wskazywać na przyczyny awarii występujących w trakcie eksploatacji oraz podmiot odpowiedzialny.
W obliczu skandalu torowego na niespotykaną dotąd skalę padają pytania o wiarygodność, rzetelność, fachowość. I zwykłą uczciwość w przekazywaniu opinii publicznej informacji przez służby prezydenta i szerzej osoby odpowiedzialne za prowadzenie inwestycji komunalnych: tak przez sztab urzędników zatrudnionych w stosownych wydziałach w magistracie, jak i prezesów komunalnych spółek.
Władysław Dzikowski, przewodniczący prezydenckiego klubu Bezpartyjni: – To, że tak się dzieje, dowodzi, jak słabo wyszkolone kadry techniczne mamy. Te wszystkie mankamenty, które dziś cytuje się nam na komisji, to za moich czasów dzieci uczyły się o nich w szkole podstawowej na lekcjach fizyki. Trzeba powiedzieć STOP. Jak z torami nic się nie da zrobić, to czas zdecydować, że zamykamy i wymieniamy przy zastosowaniu właściwej technologii, by było bezpiecznie. Bo tak, to sami się ośmieszamy. Kolejne naprawy i gra w piłkę, po której stronie ona jest: wykonawcy, projektantów, inżyniera kontraktu, inwestora, podwykonawcy. Każdy się broni i odpycha. Każdy od siebie odpowiedzialność odpycha i przerzuca. Winni są i trzeba ich pokazać i zagonić ich, by nie na koszt samorządu, ale swój robili to porządnie.
Michał Przepiera odpowiada: – Mamy wyjaśnienia projektanta, może wystarczy droga polubowna, ale nie wykluczam, że każda ze stron będzie też dochodzić swoich racji przed sądem. Bo jeśli okaże się, że wykonawca zrobił wszystko, jak było zapisane w projekcie, to i on od nas będzie mógł dochodzić roszczeń. Jeśli nie dogadamy się przy stole, co do rekompensaty, bo póki co wszystko odbywa się w ramach gwarancji i rękojmi, to zostanie droga sądowa. Nie zakładamy na razie scenariusza, że dojdzie do kolejnego wstrzymania komunikacji, by nie mogły jeździć tramwaje z prędkością eksploatacyjną. Wpadek kilka już było, podstaw do optymizmu więc nie ma, ale też nie ma twardych podstaw, by twierdzić, że są przewidywane jakieś kolejne uszkodzenia.
Marek Duklanowski z PiS reasumuje: – Próbuje się znaleźć uzasadnienie dla tego badziewia, dziadostwa, czegoś, co grozi gigantyczną tragedią. I jesteśmy bezradni. Gdzie się nie ruszymy, mamy efekty żelaznej konsekwencji w zgodzie na opóźnienia, poślizgi, żelaznej konsekwencji w przepłacaniu za inwestycje i braku fachowego dozoru i nadzoru. Czas na realne działania, a nie na fajerwerki, krojenie tortu, dni morza. Kiedy jeździ się autem z przyciemnianymi szybami po mieście, to nie widzi się i nie słyszy się ludzi. Nie słucha się mieszkańców. W alejach Wojska Polskiego, Bohaterów Warszawy, na ulicach Krzywoustego czy Mickiewicza, szyny są. A tam gdzie wychodzimy poza więźbę komunikacji tramwajowej, która przygotowali nam poprzednicy w tym mieście 80 lat temu, wszystko się paprze. A pewnie robimy dziś dwa razy drożej niż w Cottbus, Berlinie czy Magdeburgu.
– A co, jeśli w sierpniu nadejdą na trzy tygodnie 30-stopniowe upały? – nie wyklucza czarnego rozwoju wypadków Robert Stankiewicz, inny z radnych PiS. – Opieramy się tylko na obserwacji, ale to działania niewystarczające. Nie wizualny, ale stały system ostrzegania należałoby rozważyć. Co z tego, że ktoś sprawdzi coś przed wjazdem tramwaju, a coś stanie się w trakcie jazdy. Bo może dojść do tragedii. ©℗
Mirosław WINCONEK
Zdjęcia: Mirosław WINCONEK
Cały artykuł w Magazynie Kuriera Szczecińskiego i w e-wydaniu z 29-31 lipca 2016 roku