Na początku było wyjątkowo zgodnie, bo i interesy były wspólne i plany także. Ale z czasem sytuacja zaczęła się zmieniać, aż doszło do ostrych konfliktów, interwencji policji, komorniczych egzekucji, spraw sądowych, wyroków i... otwartej wojny. Na ryneczku przy ul. Wilczej konfliktu między prezesami spółki i większością jej udziałowców nie widać. Klienci kręcą się między sklepikami i straganami, kupują, rozmawiają, a tymczasem przed Sądem Okręgowym w Szczecinie dawni wspólnicy, chociaż są nimi formalnie nadal, toczą walkę o swoje.
Linia podziału jest wyraźna. Po jednej stronie są prezes i wiceprezes spółki z o.o. „Centrum Handlowego Wilcza”, po drugiej jej większość udziałowców, z których 33 pozwało prezesów przed oblicze Temidy, by otrzymać to, co się im - jak mówią -należy. Do tej pory sąd wydał 19 wyroków. Wszystkie korzystne dla udziałowców. Dodajmy udziałowców mniejszościowych, bo wszyscy kupcy - udziałowcy mają po jednym udziale, czyli 46 proc., a prezesi 54. Prezesi mają też uprzywilejowany, potrójny głos podczas walnego zgromadzenia, co w praktyce oznacza, że panują nad spółką niepodzielnie i są w stanie bez problemów przeforsować wszystkie swoje pomysły i decyzje.
A na początku było wyjątkowo zgodnie... W 2002 roku 48 osób kupiło teren byłych ogrodów działkowych przy ul Wilczej ( 5135 metrów kwadratowych), na którym zorganizowało rynek. Przedtem wiele z nich prowadziło działalność handlową na tzw. starym rynku przy ul. Bandurskiego. Założyli spółkę z kapitałem założycielskim 50 tysięcy złotych. Grupa założycielska wyłoniła ze swojego grona prezesa i jego zastępcę, by prowadzili interesy spółki i w jej imieniu niezbędne inwestycje, w tym duży, piętrowy budynek CH Wilcza, w którym znajdują się punkty handlowe i usługowe. A spółka zaciągnęła bankowy kredyt w wysokości 2 mln 400 tys. złotych na niezbędne inwestycje.
Tekst i fot. Marek OSAJDA
Cały artykuł w magazynowym "Kurierze Szczecińskim" i e-wydaniu