Pierwszy dzień festiwalu Słowian i Wikingów w Wolinie za nami. 600 wojów stanęło na placu boju mimo upału. - Dwie rzeczy po tej bitwie są pewne. Chwała i udar - śmiał się schodzący z placu boju wojownik Armii Jombsborga - A to wszystko dla was! - dodał w stronę bijących mu brawo widzów.
W piątek (3 sierpnia) w godzinach popołudniowych - mimo zbliżającej się bitwy - w przeciwieństwie do zeszłych lat w skansenie nie było wielkiego ścisku. Tradycyjnie pojawiło się sporo kramów, na którym można było kupić rękodzieła, biżuterię, stroje lub książki o historii wczesnego średniowiecza. Na placu przy karczmie rozbrzmiała muzyka. Znalezienie dobrej „miejscówki”, żeby obejrzeć bitwę nie było trudne.
Upały dały się znać we znaki wojownikom. Pierwsza odsłona bitwy między najeźdźcami oraz armią Jombsborga była dość statyczna. - Więcej taktyki niż jatki - padały komentarze. Ospałość obrońców grodu wykorzystali najeźdźcy, którym udało się uszczknąć punkt, co jest zjawiskiem dość rzadkim jeżeli chodzi historie wolińskich bojów; a przynajmniej w tych ostatnich latach. Przypomnijmy, że bitwy nie są reżyserowane, a na placu boju wygrywają lepsi. Nad wszystkim czuwają sędziowie. Kolejne odsłony były już bardziej zacięte i ostatecznie zakończyło się na wyniku 2:1 dla obrońców. Festiwal potrwa do końca weekendu.
Tekst, film i fot. Bartosz TURLEJSKI