Polacy z miast opowiadają się za energią ze źródeł odnawialnych. Polacy ze wsi protestują z kolei przeciw farmom wiatrowym, które wyrastają jak grzyby po deszczu. Rząd chce wybrać kompromis i „wypędzić” wiatraki nieco dalej od ludzkich domostw.
Ostatnie lata obfitowały w protesty mieszkańców małych miejscowości w całej Polsce. Także na Pomorzu Zachodnim lokalne społeczności manifestowały swoje niezadowolenie z uciążliwego sąsiedztwa elektrowni napędzanych wiatrem. Dla gmin to z kolei dodatkowe dochody, nawet 100 tys. złotych od jednego urządzenia rocznie.
W lipcu 2014 r. drogę blokowano w Biesiekierzu koło Koszalina. Ludzie nie chcieli wiatrowych turbin blisko domów. Zgadzali się na inwestycję pod warunkiem, że 12 wiatraków będzie o kilka kilometrów dalej. Obawiali się, że ich nieruchomości stracą na wartości. Protestowano w styczniu 2015 r. w Sobieradzu k. Gryfina przeciw budowie zespołu takich urządzeń. Mieszkańcy blokowali drogę, wysłali apel do ówczesnego prezydenta RP. Sprzeciwiali się też w Skrobotowie (gm. Karnice), Suchej Koszalińskiej, gdzie gmina mogłaby zyskać nawet 800 tys. zł z podatku od nieruchomości rocznie. Powody do zadowolenia mieli natomiast mieszkańcy Kądzielna, gdzie władze nie dały zgody na taką inwestycję. Wójt stwierdził potem, że wiatraki spowolniłyby rozwój miejscowości.
Protesty się mnożą, bo zdaniem przeciwników takie budowle ze śmigłami utrudniają zagospodarowanie terenu i pogarszają krajobraz. Emitują też m.in uciążliwe dla ucha infradźwięki, które przedostają się nawet przez mury domów. Wytwarzają też wibracje oraz powodują efekt stroboskopowy. Z punktu widzenia przyrody wieże mają wpływ na siedliska ptaków i nietoperzy, a na morzu na tarliska ryb i inne morskie zwierzęta.
Tymczasem aż 89 proc. badanych przez CBOS Polaków uważa, że w ciągu najbliższych 14 lat konieczny jest znaczący wzrost produkcji prądu ze źródeł odnawialnych, co pomoże dbać o środowisko. Na drugim miejscu znalazła się energetyka oparta na węglu. Uznanie większości ma też opcja z elektrowniami jądrowymi. Aprobatą cieszą się opcje różnicowania różnych sposobów wytwarzania prądu.
Prawdopodobnie jednak uciążliwe budowle energetyczne zostaną oddalone od ludzkich siedzib. Chodzi oczywiście o te dopiero planowane. Projekt ustawy wniesionej do Sejmu przez PiS zakłada bowiem, iż wiatrak ma być oddalony o 10-krotność swojej wysokości. W myśl proponowanych przepisów najwyższy w Polsce wiatrak (210 m, k. Nowego Tomyśla) musiałby stać o 2,1 km od najbliższego domostwa.
Marek Klasa
Fot. Artur Bakaj