Młodzi przychodzą, ale po kilku wizytach rezygnują. Jednym brakuje sił, nie wytrzymują psychicznie. Gorsi są ci drudzy: wyrachowani i pewni siebie, którym zależy tylko na zaświadczeniu, które doda im punktów w przyszłym CV. Dlaczego tak trudno o zaangażowanych, dojrzałych wolontariuszy dla schroniskowych kotów?
W szczecińskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt wciąż rośnie tzw. kocia górka. Zajęte są miejsca w Domu Kota, a także niemal wszystkie kojce i klatki. Do wzięcia na już i na zawsze jest około 40. Pozostałe jeszcze nie trafiły na listę adopcyjną, bo są albo za młode, albo jeszcze chore.
- Do maluszków i kwarantannowych nie mamy dostępu. Pozostałym bardzo jest potrzebne ludzkie wsparcie. Tymczasem rąk do głaskania jest jak na lekarstwo. Zostałyśmy dwie - my kocie wolontariuszki - opowiada Beata, jedna ze schroniskowych „kocich mam".
Koty gorzej niż psy znoszą realia schroniskowego życia. Nie tylko z powodu podatności na wirusowe choroby, ale przede wszystkim ze względów psychicznych. Nie są zwierzętami stadnymi, a nagle muszą przebywać na bardzo ograniczonej wspólnej przestrzeni. Bywa więc, że brutalnie walczą o przetrwanie. Jak Rumcajs, który z powodu „alergii" na inne koty musi być izolowany od innych. Niespełna roczny kot męczy się w małej klatce. Kontakt z człowiekiem jest dla niego wszystkim, o czym w obecnych realiach może mieć.
Jednak nie on jeden potrzebuje socjalizacji: przyjacielskiej bliskości, tulenia, głasków. Wszystkie schroniskowe mruczki do ludzi lgną. Oczywiście, najlepiej byłoby znaleźć im nowe domy, ale o adopcje teraz - w trakcie trwania tzw. kociej górki - jest bardzo trudno. Dlatego tak potrzebna jest pomoc w postaci kociego wolontariatu.
- Wolontariat dla kotów to oczywiście nie samo głaskanie. Choć i ono jest na wagę złota. To są emocjonalne wzloty i upadki. Wielka satysfakcja, kiedy uda się kota wyprowadzić z traumy. Choć czasem trwa nie tylko tydzień, czasem miesiąc, a bywa jeszcze dłużej. Ale bez pomocy może się nie udać, a kot nie będzie mieć szansy na adopcję. Są wielkie radości, kiedy udaje się kotom znaleźć bezpieczne, dobre domy. Są też bolesne rozczarowania... Każda udana adopcja jednak odbudowuje siły - przekonuje wolontariuszka Beata (dane do wiadomości redakcji). - Mimo trudnych chwil, sytuacji, przypadków zdecydowanie więcej jest plusów: cudownych przyjaźni ze zwierzakami, poczucia czynienia tego, co dobre i właściwe. Dlatego proszę i apeluję: przyjdźcie, pomóżcie schroniskowym kociakom!
Do kociego wolontariatu potrzebne są osoby dojrzałe emocjonalnie i gotowe zaangażować się w pracę: czasochłonną i wyczerpującą, także psychicznie.
- Potrzebni są ludzie, dla których liczą się tu przede wszystkim zwierzaki, a nie fakt, że nikt przed nimi nie rozłoży czerwonego dywanu. Zatem pomocne w wypełnianiu tej misji będą: rozsądek, kultura osobista, zdolności dyplomatyczne i jasno sprecyzowane przeświadczenie, po co tu - w schronisku jestem - dodaje wolontariuszka Beata.
Formalne, organizacyjne informacje dotyczące wolontariatu można uzyskać w biurze Schroniska dla Bezdomnych w Szczecinie: al. Wojska Polskiego 247, tel. +48 91 487 02 81, e-mail: schronisko@schronisko.szczecin.pl. Placówka jest czynna codziennie, również w soboty i wskazane niedziele (oprócz świąt) w godzinach 9-16. ©℗
A. NALEWAJKO