Niedawno internet obiegł krótki film, który zaraz po opublikowaniu w sieci stał się hitem, tak zresztą jak wiele podobnych nagrań ze sklepowych walk o towar. Tym razem była to scena z Lidla, w której kobieta i mężczyzna tarzają się po podłodze wyrywając sobie wielofunkcyjne urządzenie kuchenne. Żenujący sklepowy ring ma zresztą różne scenerie: walka o karpia, bitwa o crocsy, polowanie na schab, telewizor albo kosmetyki z 49-procentowym upustem czy otwarcie znanej sieciówki z ubraniami zawsze wywołuje w klientach przyspieszone bicie serca. Puszczają wówczas hamulce – włącza się instynkt łowcy. Sklepowy zwierz zapomina co to kultura.
– Chciałam uzupełnić kosmetyki, więc promocja w drogerii bardzo mi pasowała – mówi pani Marta. – Pojechałam do szczecińskiej Cegielni i znając wcześniejsze akcje, spodziewałam się, że znów kobiety towar zmasakrują wpychając brudne ręce w szminki, błyszczyki i fluidy. Wiele się nie pomyliłam. To był dramat! Testery pokradzione, a oryginały pootwierane, połamane, pokruszone. Szminki podziubane, nawet lakiery do paznokci próbowały na miejscu. Najgorzej dzieje się przy szafach z popularnymi podkładami, twarze sobie w sklepie smarują. Gorzej jak małpy w zoo! Ile bakterii tam zostawiają...
Jednak sklepowy łowca okazji nie ma płci i wieku – do wyścigu po tańszy towar ustawiają się kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy. Nie przebierają w środkach, w słowach, w gestach. Liczy się tylko efekt polowania. Wszystkie chwyty są dozwolone.
Cały artykuł w "Kurierze Szczecińskim", e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 28 kwietnia 2017 r.
Tekst i fot. Katarzyna Lipska-Sokołowska