Na polskich drogach od wielu lat dochodzi do największej liczby wypadków drogowych w całej Unii Europejskiej. Jesteśmy też w czołówce krajów UE z najwyższym wskaźnikiem śmiertelności w wypadkach. Dlaczego? Ostatnie badania wykazały, że kierowcy są niedouczeni. Ale czy to jest jedyna przyczyna tragedii na drogach? Okazuje się, że nie bez winy są niestety również drogowcy.
Zdaniem Tadeusza Styczewskiego, szczecińskiego instruktora i egzaminatora, w kilkunastu miejscach w Szczecinie przejścia przez jezdnie zaprojektowane są źle. Tak jest m.in. na ul. ul. Milczańskiej, Małopolskiej, Golisza, Goleniowskiej czy al. Wojska Polskiego.
Nasz Czytelnik podkreśla, że chodzi o wyjątkowe przejścia, z tzw. azylem, które tworzy się najczęściej w miejscach szczególnie niebezpiecznych. W zamierzeniu mają chronić przechodniów. Jeśli jednak wykona się je nie tak jak powinno, nie spełniają swojego zadania, albo wręcz zwiększają ryzyko wypadku.
W Szczecinie powstaje coraz więcej miejsc, w których przechodzi się przez jezdnię etapami, z wyłączoną strefą zatrzymania. Niestety azyl na nich jest zbyt wąski. Poza tym, wymalowane są na nim pasy - a nie powinny. Sugeruje to bowiem, że jest jedno przejście. A zgodnie z Kodeksem drogowym, przejścia z azylem muszą być oznakowane jako odrębne dwa przejścia (!) z niezamalowaną przerwą na środku. Jeśli jest inaczej robi się zamieszanie.
- W takich sytuacjach ani kierowcy, ani piesi nie wiedzą jak się zachować. Kto wtedy ma pierwszeństwo? - pyta nasz rozmówca.
Poza tym aby azyle były bezpieczne muszą mieć 2 m szerokości - tyle, by mogła na nich stanąć np. matka z wózkiem. W Szczecinie jednak strefy wyłączone są zwykle dużo węższe. Choć nie zawsze. Są też wytyczone prawidłowo, np. na ul. Rayskiego, Zoologicznej, Emilli Plater lub Krasińskiego.
- Czyli drogowcy wiedzą jak się to powinno robić - zauważa Styczewski. - Dlaczego więc zbudowali je ostatnio źle na ul. Staszica, Bolesława Śmiałego i 5 Lipca? Nie umiem sobie tego wytłumaczyć.©℗
(lw)
Fot. Dariusz GORAJSKI