Jerzy Piosicki nie żyje. Wybitny adwokat, człowiek wielu talentów i pasji. Człowiek renesansu. Malował obrazy w różnej technice, uprawiał grafikę, wykonał dziesiątki medali i exlibrisów. Pasjonowała go literatura, żeglarstwo i sport. Był założycielem m.in. Bibliofilskiej Oficyny Adwokatów, twórcą galerii w Izbie Adwokackiej, współautorem albumów, publikował na łamach wielu gazet, także „ Kuriera Szczecińskiego”, który przez wiele lat wspierał swoją prawniczą wiedzą i pomocą. Pod jego redakcją ukazał się wielki tom „ Exlibrisów szczecińskich”, w ub. roku „Twarze szczecińskiej Melpomeny Ludwika Piosickiego”.
Jeszcze niedawno widzieliśmy Jurka pełnego energii i zapału, bo pomysłów miał wciąż wiele. W Brzózkach, w których stworzył własnymi rękami kolejne swoje miejsce na ziemi, miał w przyszłym roku otworzyć galerię malarską z miejscem do pracy dla innych twórców. Planował następną wystawę malarską oraz ilustracje do książki. Nie dane mu to było już. Zostawił rodzinę, która była dla niego największą wartością i nas, przyjaciół, i nie możemy się z tym wciąż pogodzić.
Odszedł człowiek bardzo lubiany, emanujący dobrą energią, niezwykle życzliwy, nieodmawiający swojej rady i pomocy, o którą zwracało się do Niego wielu z nas w różnych sprawach. Nie zapomnę nigdy sprawy matki małych dzieci, którą przed wielu laty postanowiliśmy z Jurkiem wybronić przed powrotem do więzienia. Ja, pisząc artykuł, on stając jako jej adwokat przed sądem. I sędzia przyjęła jego argumenty. Jurek nie wziął za to ani złotówki. I to nie był w przeciągu tej długoletniej kariery jedyny taki przypadek. Miarą człowieka są jego czyny. Żegnaj, Jurku.
(eb)
Na zdjęciu: Jerzy Piosicki ze swoimi obrazami podczas tegorocznej poplenerowej wystawy w Zalesiu.
Fot. E. Bruska