Po dwóch tygodniach od fatalnego incydentu ciągle nie wiadomo, jakie dwie „obce” substancje znajdowały się w wodzie mineralnej Żywiec Żywioł, która to poparzyła jednego z mieszkańców Bolesławca na Dolnym Śląsku. Danych dotyczących wyników analizy zawartości feralnej butelki nie zna nawet prokuratura w Bolesławcu, która prowadzi postępowanie w tej sprawie. Woda – przypomnijmy – była wyprodukowana w rozlewni Żywca w Mirosławcu w Zachodniopomorskiem.
Od zastępcy prokuratora rejonowego w Prokuraturze Rejonowej w Bolesławcu dowiedzieliśmy się, że wodę z butelki zabezpieczonej po incydencie, w wyniku którego poparzeniu uległ jeden z mieszkańców tego miasta, ciągle bada Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie. Na pytanie, kiedy mogą być znane wyniki, prokurator odpowiedział, że powinny być one opublikowane najpóźniej w ciągu miesiąca.
Rzeczniczka prasowa Żywca Zdroju Martyna Węgrzyn poinformowała nas natomiast, że wyniki kontroli, w tym badania jakości próbek wody z Mirosławca, potwierdzają, że „po stronie producenta nie stwierdzono jakichkolwiek naruszeń norm”. Także Powiatowa Państwowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Wałczu po kontroli w zakładzie w Mirosławcu, gdzie rozlewana jest woda Żywiec Żywioł, nie stwierdziła nieprawidłowości. Okazało się, że wszystkie badania, w tym także badania mikrobiologiczne, odpowiadają normom.
Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu rzeczniczka Żywca Zdroju ujawniła, że w butelce wody Żywioł, która poparzyła mieszkańca Bolesławca znaleziono trzy substancje „obce”. Jedną z nich miał być alkohol. Dwóch pozostałych – nie ujawniono. M. Wegrzyn powiedziała jedynie, że substancje te nie są używane w zakładzie w Mirosławcu. ©℗
(r.c.)
Fot. Anna Gniazdowska