Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze umorzyła śledztwo w sprawie utwardzacza do żywic, który znajdował się w butelce po wodzie mineralnej Żywioł Żywiec Zdrój. Wszczęto je po tym, jak jeden z mieszkańców Bolesławca poparzył sobie przełyk, gdy – jak twierdził – napił się prosto z butelki wyjętej ze zgrzewki. Śledztwo wykluczyło winę producenta.
Do incydentu doszło we wrześniu ubiegłego roku. Wówczas to do szpitala trafił 31-letni mieszkaniec Bolesławca, który – jak twierdził – wypił oryginalnie zapakowaną wodę mineralną Żywioł Żywiec Zdrój. Prokuratura wszczęła wówczas śledztwo w sprawie narażenia zdrowia i życia mężczyzny. Kontrole przeprowadzone m.in. w zakładzie Żywca Zdroju w Mirosławcu właściwie wykluczyły, by do skażenia wody mineralnej doszło na terenie rozlewni. Teraz pewne jest już, że nie mogło do tego dojść również na terenie hurtowni.
Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie przebadał próbki pobrane z feralnej butelki. Okazało się, że znajdował się w niej Butanox M50 lub Butanox M60. Są to produkty do utwardzania żywic poliestrowych. Biegli uznali, że do zanieczyszczenia wody mogło dojść już po otwarciu butelek. Co ciekawe, prokuratorzy ustalili, że Butanox M50 był wykorzystywany w firmie ojca poszkodowanego. W tej też firmie poszkodowany pracował.
– Dla nas najważniejsze jest to, że wykluczono winę producenta, że toksyczna substancja nie dostała się do butelki podczas produkcji. To zresztą ustalono już wcześniej. Teraz wiemy, że do zanieczyszczenia nie doszło także podczas dystrybucji wody – powiedziała Martyna Węgrzyn, rzecznik Żywca Zdroju S.A. ©℗
(r.c.)
Fot. Archiwum