Klaus Bachmann, profesor politologii, niemiecki obserwator życia politycznego w naszym kraju, napisał na łamach „Gazety Wyborczej”: „Tylko w Polsce dziennikarze są bardziej zideologizowani niż sami politycy. Są więcej niż korespondentami wojennymi. Siedzą w okopach i strzelają”.
Idąc za strzelecką metaforą: bardzo celna to uwaga.
Dlatego nie podejmuję się w tym miejscu jej militarnego rozwinięcia (tekst Buchmanna nosi zresztą ironicznie bojowy tytuł „Bój to jest nasz ostatni”), i nie powiem, którzy dziennikarze (jakich formacji i poglądów) siedzą teraz w okopach (i strzelają), a którzy biegną do ataku na bagnety.
*
Może zresztą ani jedni, ani drudzy, bo to typowa wojna pozycyjna, tak że w okopach okopano się po obu stronach. Póki zresztą strzelają (do siebie) to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli zastosują broń chemiczną. Choć już teraz ma się czasem wrażenie, że jest ona w użyciu. Jako gaz rozweselający.
A ten, jak to gaz, leci sobie nie tylko w stronę okopów wroga, ale na wszystkie strony. Odczuwają to więc też cywile. Również w tych częściach kraju, które są odległe od głównej linii frontu.
*
Kiedy Polska strzeliła pierwszą bramkę Czechom, komentujący ten mecz (3:1) Dariusz Szpakowski bardzo się ucieszył i wyraził nadzieję, że są to „miłe złego początki”. Komentator TVP nie od dziś ma problemy z tym przysłowiem. I w przeszłości wielokrotnie zdarzało mu się użycie go na opak, w znazeniu przeciwnym niż zamierzone.
Tym razem jednak popularny „Szpako” wstrzelił się ze swym proroctwem w konteksty polityczne, podłączając się mimo woli do licznych opinii na temat prac nowego sejmu i rządu. Chociaż, kto wie, może i w tej sytuacji wolałby prorokować na odwrót, wołając, że to tylko złe miłego początki.
*
Ostrożność sprawozdawców telewizyjnych w stawianiu ocen reprezentantom Polski w niektórych dyscyplinach sportu - na przykład w skokach narciarskich - ma w sobie coś z ćwiczenia tonu dyplomacji przed wkroczeniem do TVP nowej władzy. Na przykład Marek Rudziński (TVP Sport), relacjonując inauguracyjny konkurs Pucharu Świata, skok jednego z naszych ocenił następująco: „Troszkę fatalne lądowanie”.
Dobrze wiedzieć, że coś może być „troszkę fatalne”. Życie polityczne dostarcza nam od dawna licznych okazji do niejednoznacznych ocen różnego rodzaju katastrof. Ćwiczmy więc i my, mówiąc na przykład, że coś jest odrobinę beznadziejne, albo nieco do luftu.
*
Ryszard Petru, przewodniczący Nowoczesnej, oceniając ostatnie wydarzenia w sejmie i okolicy: „dzieją się rzeczy, które się nie śniły poetom”.
Jak rozumiem, cytował tu Szekspira, a dokładniej - trawestował słynną kwestię z „Hamleta”: „Są takie rzeczy, w niebie i na ziemi, o których nie śniło się filozofom” (przekład: W. Tarnawski). Właśnie. U Szekspira jest o filozofach - i to „waszych filozofach” (w oryginale: „Than are dreamt of in your philosophy”), co oddają w tłlumaczeniu inni (np. S. Sito).
Nie czepiałbym się Petru i jego mało precyzyjnego - a nie wiem też na ile świadomego - zapożyczenia, gdyby rzecz nie nabrała szerszych kontekstów. Bo powiedzieć, że coś się nie śniło filozofom, to powiedzieć coś o granicach tego, co nie do wyobrażenia. Ale rzec, iż coś się nie śniło poetom? Panie Przewodniczący, poeci mają bardzo bujną i skłonną do koszmarów wyobraźnię, więc nie takie rzeczy im się już śniły.
*
Prezydent Andrzej Duda, dzieląc się refleksjami po uroczystej premierze „Kordiana” w Teatrze Narodowym, rzekł m.in., że „sztuka była ciekawa”.
Pozwolę sobie zauważyć, że sztuka - czego uczą nas od lat szkolnych - to jest to, co napisał autor, czyli dramat. Natomiast Pan Prezydent miał pewnie na myśli spektakl, przedstawienie, czyli to, co ze sztuką zrobił reżyser i jego teatr.
Bo nie mogę uwierzyć, że Prezydent dopiero 19 listopada 2015 po raz pierwszy zapoznał się z „Kordianem”, i w efekcie uznał sztukę Słowackiego za ciekawą. Choć zakładając, że jednak znał ją ze szkoły, można też rzec, iż wtedy mu się nie podobała, a zaciekawiła dopiero teraz. Z perspektywy prezydenckiego fotela. W końcu jedną z postaci sztuki jest król Polski (skądinąd car).
*
Są zresztą tacy, którzy słowa sztuka użyją tu może w innym kontekście, mówiąc na przykład, żebyśmy nie czepiali się drobiazgów, bo Prezydent Duda różne sztuki będzie jeszcze wyczyniał.
*
„Kolorowanki dla dorosłych - rynkowa nowość, która okazała się hitem na zachodzie Europy” - trafiła do oferty dystrybucyjnej Kolportera. Możemy już więc kupić sobie w kiosku kolorowankę, a potem kredki, i wziąć się do roboty.
Wreszcie będziemy mieli spokój. Jeśli przestaniemy czytać (zwłaszcza ze zrozumieniem), a zaczniemy sobie kolorować. Cofniemy się wówczas do wczesnego wieku dziecięcego, który - jak wiadomo - jest samą szczęśliwością. Wygląda zresztą na to, że pierwszy etap mamy już w Polsce za sobą: przestaliśmy czytać (bez zrozumienia też). Kolorowanki trafiły więc do nas w najlepszym momencie i możemy rozpocząć etap drugi: kolorowanie obrazków.
*
Kolporter wyjaśnia jednak, że wcale przez to nie zdziecinniejemy: „temat jest jak najbardziej poważny i oparty na naukowych badaniach”. Oto „zespoły psychologów (…) stwierdziły, że wypełnianie barwami przeróżnych wzorów i rysunków przynosi relaks zmęczony i zestresowanym osobom, wycisza, poprawia koncentrację i nastrój.” Ponieważ „kolorując zapominamy się na chwilę, skupiamy tylko na obrazku, na kolorach”.
Wielkie mi halo. Kiedy się przyjrzeć wielu polskim politykom ma się wrażenie, że oni cały czas się zapominają, i skupieni na swoim obrazku myślą wyłącznie o jego kolorach. I choć wszyscy się zaklinają, że malują na na biało-czerwono, to w praktyce jest tak, że jedni malują na biało, drudzy na czarno.
*
„Im dalej w las, tym krótsza kołderka” - rzekł Tomasz Smokowski (Canal+) podsumowując wyniki jednego z klubów polskiej ekstraklasy piłkarskiej.
Czyżby chodziło mu o śpiące pod grzybkami krasnoludki?©℗
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".