Kiedy Mateusz Morawiecki zostawał premierem, cieszono się, że świetnie mówi po angielsku, więc lepiej porozumie się z Europą niż Beata Szydło.
Dziś po serii gaf popełnionych na forum międzynarodowym przez zręcznego, wydawałoby się, premiera, wypada już tylko westchnąć z ulgą: jak to dobrze, że po angielsku nie mówiła Beata Szydło!
* * *
Marek Suski, szef gabinetu politycznego premiera, wypowiadając się w TVP na temat wygłoszonych w Monachium słów swojego szefa – o „żydowskich sprawcach” Holocaustu – nie miał wielkich problemów z komentarzem. I powiedział, że te słowa „powinny być uznane za oczywiste fakty”.
Morawiecki jest z wykształcenia historykiem (między innymi). Dlatego jego wypowiedź na temat historii miała prawo zdziwić.
Suski jest absolwentem Studium Zawodowego Technik Teatralnych. Specjalność: perukarz. Dlatego jego wypowiedź na temat historii (nie pierwsza zresztą, że wspomnę tę o „Katarzynie Wielkiej”) dziwić nie powinna. Perukami zakrywano już w historii nie takie puste głowy.
* * *
Tytuł z Onet.pl: „Potęga skoków na kolanach!”.
No, no, pomyślałem sobie, klikając w ów link.
Niestety, z tekstu, który się pod nim otworzył, nie wynikało, że skakanie na kolanach to gwarancja potężnych rezultatów ani też, że skoki na kolanach mogą z nas uczynić potęgę.
Bo był tekst o skoczkach narciarskich ze Słowenii, jeszcze niedawno uznawanej za potęgę w tej dyscyplinie, a dziś prezentującej się na skoczni słabo.
Co za banał! A już myślałem, iż ów tytuł to sygnał, że choć podnieśliśmy się z kolan, to przyjdzie nam na nie wrócić, by sobie na nich popodskakiwać.
* * *
Mecenas Jacek Dubois, członek Trybunału Stanu, oburzony poczynaniami PiS w sądownictwie, grzmi ma łamach „Gazety Wyborczej”: „Czas wymienić najważniejsze osoby w państwie!”
Nie ma sprawy. Już wymieniam. Prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, marszałek Marek Kuchciński, minister Zbigniew Ziobro… Aha, i prezes Jarosław Kaczyński… Mam wymieniać dalej?
Bo na inne wymienianie się raczej nie zanosi.
* * *
Igrzyska w Korei zakończone.
Wrażeń moc. Zwłaszcza dla posła PiS Marcina Horały, który – po złotym medalu Kamila Stocha – przygotował na swoim Tweeterze pyszny żart.
Zamieszczając znane zdjęcie z roku 2008: smutna twarz Donalda Tuska i zrozpaczone oblicza ofiar trąby powietrznej, która nawiedziła wówczas województwo opolskie. A pod nim podpis: „Wellinger przegrał”.
Trudno w jednym memie wyrazić więcej niż poseł Horała. Jest tu przecież i wielka sympatia do Tuska, i miłość do Niemców, i szacunek dla ofiar tragedii (z Opolszczyzny, więc Niemców pewnikiem).
Jakiż piękny hołd dla Kamila Stocha!
* * *
Mówiąc poważnie: nienaganne garnitury niektórych posłów kryją tony buractwa. No cóż, kiedyś śpiewaliśmy Chorały, teraz mamy memy. Horały.
* * *
Sieciowy ludek chętnie się zresztą przyłączał do kibicowania w wyżej cytowanym stylu. Pod informacją, że w turnieju hokejowym wydarzała się „duża niespodzianka” – Szwedzi odpadli po meczu z Niemcami – bardzo sympatyczny komentarz jednego z internautów: „Gazeta Wyborcza i herr Tusk! Rzeczywiście, wasza drużyna sprawiła dużą niespodziankę!”.
Za to, jak tak dalej pójdzie, podobne głosy – na razie jeszcze nie chóralne – nie będą już żadną niespodzianką.
* * *
Ale nie tylko herr Tuska i Niemców lubimy.
Pod tekstem relacjonującym amerykański artykuł o Robercie Lewandowskim (sympatyczny i pełen uznania, o czym może świadczyć choćby tytuł: „Nowoczesny goleador”) sporo komentarzy. Wśród nich jeden, zupełnie neutralny, podpisany nickiem: jlevin. A pod nim miła riposta nazywająca adresata „żydoszmatą” i „żydowskim śmieciem”.
Cud, że nie dostało się przy okazji samemu Robertowi. Zwłaszcza po tym, jak jego agentem został Izraelczyk Pini Zahavi. Nazwisko Lewandowski świetnie się przecież nadaje do gry w skojarzenia. Sugerującej, że nasz „Lewy” to po prostu ich „Levi”.
* * *
Nadciągają niedziele zamkniętych sklepów.
Handlowcy robią co mogą, żeby na tym nie stracić. Łakomy kąsek zwietrzyły też stacje paliw, które sprzedawać mają teraz wszystko to, czego klient zapragnie. Od jajek i nabiału, przez warzywa i mięso po buty i lodówki.
Przypomina się Bareja i jego kultowy „Miś”. Scena w kiosku. Wnoszą kobietę w chustce na głowie. Z reklamacją. Bo po użyciu szamponu „Samson” ołysiała. Zrozpaczony mąż demonstruje ową łysinę i włosy, które wypadły.
A na to kioskarka: „Cholera jasna! Won mi tu stąd jeden z drugim! Będzie mi tu kłaki rozrzucał! Panie! Tu nie jest salon damsko-męski! Tu jest kiosk Ruch-u! Ja… Ja tu mięso mam!”.
Wprawdzie mięso w Ruchu było nielegalnie, a w Orlenie ma być legalnie, ale Bareja, ech, ten Bareja! znowu okazuje się prorokiem.
* * *
Współwłaściciel lasu w Smochowicach pod Poznaniem od lat – mimo sprzeciwu miasta, ale i leśników – masowo wycina drzewa.
Nie byłoby w tym nic oryginalnego – pasję do wycinki ożywił w nas minister Szyszko – gdyby nie wyjaśnienia owego właściciela, że drzewa, owszem, wycina, ale dlatego że chce w ich miejscu postawić… ekologiczne domy.
Od dawna podejrzewałem, że ekologia to taka nauka o wycinaniu drzew. I niezłych numerów.
* * *
Jeśli wierzyć sieci, perspektywy przed nami niezłe.
Tytuł z Onet.pl zapowiadający artykuł na temat tego, co czeka nas niebawem: „Polska centrum sztucznej inteligencji!”.
Hmm. A co z naszą naturalną głupotą?
ADL
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".