Rozmyślając o świętach Bożego Narodzenia, kolejny już raz obchodzonych w specyficznej aurze, natknąłem się na życiorys mało spopularyzowanego świętego Karola Boromeusza. Frapujące, że już w momencie jego narodzin 3.10.1538 r. bliscy odebrali niezwykły znak, zapowiadający wyjątkowość, ponieważ w komnacie zamku w Aronie (Lombardia) pojawiła się świetlistość. Rodzina Borromeo była jednym z najznamienitszych rodów, a jako pobożna szybko zdecydowała o przeznaczeniu syna do stanu duchownego. Pierwej jednak zadbano o solidne wykształcenie na uniwersytecie w Pavii, zakończone dwoma doktoratami: z prawa kanonicznego i cywilnego. Tu wkroczył w dalszą drogę Karola wuj, papież Pius IV, mianując go kardynałem, która to godność bywała naonczas przyznawana wedle innych kryteriów.
Wprawdzie u boku wuja w Rzymie prowadził życie wystawne, ale tuż po święceniach kapłańskich doznał przemiany duchowej, pojmując i wcielając w czyn ideę służebności. Kiedy Mediolan, gdzie przewodził archidiecezji, nawiedziła dżuma w 1576 r., nie ustawał zarówno w posłudze kapłańskiej, jak i ogromnej dobroczynności, wyrzekając się wygód. Wiódł życie mnicha, przeznaczając dochody na wsparcie biednych, otwieranie szkół, lazaretów i seminariów. W czasie epidemii nakazał otworzyć spichlerz, rozdawać żywność zakupioną m.in. ze sprzedaży mebli z pałacu biskupiego, kosztowne zasłony przeznaczył biednym na przyodziewek. Lud cenił jego odważną posługę, w przeciwieństwie do władz, które w opresji opuściły miasto. Opatrzność strzegła go przed zarazą, ale i zamachem na życie ze strony wrogów.
Kościołowi dopomógł zakończyć Sobór Trydencki, uporządkował administrowanie archidiecezją. Nadzwyczajne poświęcenie w służbie bliźnim nadwątliło jednak zdrowie i śmierć przerwała działalność w 1584 r.
Św. Jan Paweł II pisał o swoim patronie Karolu: „Był prócz tego nie dającym się zastraszyć sługą dusz, sługą cierpiących, chorych, skazanych na śmierć”.
Dziś powiedzielibyśmy, że arystokratyczne pochodzenie zamienił na arystokrację ducha. Idea służebności przyniosła wielowiekowy już plon przez posługę Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza, z których obecności w Szczecinie jesteśmy niezwykle radzi. Inicjatywa zorganizowanej pomocy opuszczonym chorym wyszła z Francji, gdzie w Nancy w 1652 r. powstał Dom Miłosierdzia pw. Świętej Rodziny. Przez kolejne wieki siostry rozszerzały działalność na Austrię, Czechy, Śląsk i Pomorze Zachodnie.
Niechaj więc pokrzepiające światło Wigilijnej Nocy uobecni w nas promieniującą od Świętego ideę odważnej, tak potrzebnej bliskości. ©℗
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.