Wiele wskazuje na to, że realna groźba dla świata, czyli wojna na Ukrainie, zdecydowanie odsunęła na dalszy plan „pandemię” utrudniającą ludziom życie przez ponad dwa lata.
Przy okazji przypomniano, że Światowa Organizacja Zdrowia w sojuszu z wielkimi firmami farmaceutycznymi próbowały niejednokrotnie przestraszyć ludzkość, alarmując o wybuchach groźnych epidemii już w latach 2005 oraz 2009, czyli tzw. świńskiej i ptasiej grypie. Przygotowanych na ten cel szczepionek nie udało się jednak masowo upowszechnić dzięki czujności garstki uczciwych badaczy i rzetelnych lekarzy, którzy stwierdzili, że wspomniane zarazki nie przechodzą z organizmu zwierzęcia na człowieka. W akcji koronawirusowej natomiast niewątpliwie pomogli Chińczycy, do dziś zresztą – ku utrapieniu obywateli kilku wielkich miast Państwa Środka – z żelaznym uporem walczący z COVID-em do ostatniego zarazka… Już sam fakt współpracy zachodnich globalistów z satrapią chińską w dziele ujarzmienia narodów powinien budzić grozę. Najlepiej zachować równy dystans do panów Xi i Schwaba.
Tego lata w sferze publicznej ostatecznie upadł argument, używany przez rządy stosujące wobec obywateli przymus szczepień, że wakcynacja zapobiega rozprzestrzenianiu się zarazka. Rzeczniczka koncernu Pfizera stwierdziła w Parlamencie UE, że producenci szczepionek nie badali, czy preparaty ograniczają transmisję wirusa.
W USA za przykładem konserwatywnego Teksasu kolejne stanowe sądy najwyższe (ostatnio w Nowym Jorku) zakazują szczepienia preparatami antycovidowymi dzieci i młodzieży. Zwolnieni z pracy za odmowę przyjęcia szczepionki policjanci i wojskowi są właśnie przez sądy przywracani na swe stanowiska. Czy to chwilowa odwilż, „pieredyszka”, czy narastający trend przywracania normalności? Chciałoby się, ale horyzont wciąż zamglony.
Wielu polskich lekarzy nie przyjęło szczepionki, którą rekomendowali swoim pacjentom…
Minister Niedzielski – nawet nie lekarz, jeno statystyk medyczny – symbol represji sanitarnych dezorganizujących lecznictwo i skutkujących już 200 tysiącami nadmiarowych zgonów w ciągu ostatnich dwóch lat – rozwija właśnie akcję „porozmawiajmy o szczepieniach na COVID”. Z kim i gdzie? Wszak niemal dwa lata temu zamknięto w rządowej telewizji kącik red. Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” – jedyny lufcik do dyskusji.
Tymczasem ktoś stara się przywołać w nas bezsilne poczucie lęku przed kolejną zarazą. Pojawiła się wieść, że feralny wirus w nowej mutacji harcuje w Wuhan. Ostatnio podano, że do Sydney w Australii zawinął wielki statek wycieczkowy „Majestic Princess”, na pokładzie którego stwierdzono ognisko koronawirusa (u 800 spośród 4600 pasażerów test był „pozytywny”). Słabe objawy miało zaledwie kilkanaście osób, ale władze Australii poddały wszystkich wycieczkowiczów kwarantannie. (Przypomnę, że dwa lata temu podobny gigant przybył do Japonii…)
Próby reanimacji klimatu zagrożenia można dostrzec też w pobliskich Niemczech, gdzie coraz częściej napomyka się o „Cerberze BQ.1.1. – nowej mutacji SAS cov.2”, która podobno „rozprzestrzenia się szybko”. A więc tak jak oswojony przez wieki katar czy przeziębienie! Już wiemy, jak robi się z igły widły. Mam nadzieję, że większość rodaków zdołała uodpornić się na globalne kłamstwa.
Właśnie mamy listopad, idzie normalna, odwieczna pora zaziębień i gryp. Wspomóżmy się witaminami: C, D3, K2, magnezem, potasem… i czosnkiem. W obronie zdrowia i wolności. Przeciw bezsensom sanitaryzmu. ©℗
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.