Znowu nasi gorliwi sanitariusze odnotowują wzrost zakażeń wirusem SARS-CoV-2, a naród drży ze strachu przed kolejnym zamknięciem gospodarki. Skoro jednak Niemcy przy takim rozwiązaniu trwają… Mam wrażenie, że wszystkie ekipy III RP idą ich śladem, jakby bały się podejmować samodzielne decyzje.
Premier M. Morawiecki i jego ludzie z uporem przekonują udręczony ograniczeniami naród, że inni nasi sąsiedzi mają gorzej… Ot, choćby Czesi i Słowacy, na rozkaz swych bezlitosnych rządów przeżywający kolejny lockdown (na powitanie trzeciej fali C-infekcji). A media, pragnąc rodakom uzmysłowić, że może być jeszcze gorzej, informują o surowych regulacjach w Wielkiej Brytanii. W rygorach przodują dziś pozaeuropejskie kraje anglosaskie – Kanada, Australia i Nowa Zelandia jawiące się nam dotąd jako strefa dobrobytu, a przede wszystkim wolności obywatelskich, są dziś skute zmarzliną totalnego lockdownu: rekordy sanitarnego zamordyzmu bije Kanada – rządzona przez najbardziej postępowego premiera świata.
Wracając jednak do Europy, z danych eurostatu wynika, że w feralnym 2020 roku Polska miała wskaźnik wzrostu dwa razy wyższy niż Niemcy. A więc – mówi nam premier Morawiecki – straciliśmy mniej dzięki dobrej polityce rządu! (nie dodał, że niemiecki drobny i średni biznes dostaje nie tylko pełne rekompansty za lockdown, ale jest też zwolniony z opłat typu nasz ZUS). Tymczasem największy wzrost gospodarczy w Unii odnotowuje od 3 lat Rumunia – od czasów krwawego obalenia komunistycznego reżimu kraj niezbyt często wymieniany nad Wisłą. Oto czołowa trójka unijnych championów wzrostu anno 2020: 1. Rumunia – 2,7 proc, 2. Litwa – 2,5 proc, 3. Polska - 1,6…
Jak wiemy, za czasów „conducatora” Ceausescu był to kraj zamordyzmu, gigantycznych inwestycji oraz powszechnej biedy spowodowanej… tymi właśnie inwestycjami… Później rzadko skupiał zainteresowanie światowych mediów. Tak było aż do 2017 roku, gdy okazał się prymusem w rozwoju (8 proc.).
I właśnie dziś, w okresie osaczającej świat pandemii, ta sama Rumunia jawi się nie tylko w UE jako enklawa normalności i swobody… Władze zamiast panicznie wprowadzić alarmistyczne zalecenia WHO (pójść za przykładem mocarstw), wybrały własną drogę. Wprowadziły pewne ograniczenia sanitarne, nie posuwając się ani razu do lockdownu, zachowując normalny rytm życia społecznego, a zwłaszcza gospodarki i edukacji. Myślę, że zewnętrzna presja na Rumunię była nie mniejsza niż na Polskę…
W latach Gomułki i Gierka Rumuni zazdrościli swobód Polakom.
Dziś jednak to przywódcy Rumunii, bez nadętych tromtadracji o wielkości i niezależności, konsekwentnie realizują narodowy interes, pozwalając żyć obywatelom mimo „stanu pandemii”, ale w starej dobrej normalności. Rumun potrafi. ©℗
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.