Chyba niejeden z Czytelników zauważył, że nie tylko w najbardziej postępowych aglomeracjach kraju, ale także w grodzie Gryfa powstaje „kwadransowa dzielnica”.*
Aleja Wojska Polskiego na odcinku śródmiejskim stanowiła niegdyś oś tradycyjnego centrum miasta. Teraz zmienia wyraźnie swój charakter, rzec można – w stronę alejki parkowej. Pozostawienie tylko półtora pasa jezdni w każdą stronę sugeruje kierowcom wybór innej drogi, chyba że idzie o dojazd do posesji lub parkingu. Dotąd, jak wielu, traktowałem pomysły ekoplanistów, dążących do „stłumienia” ruchu pojazdów i nasycenia tej trasy zielenią, jako czystą mrzonkę. Jeszcze niedawno stanowiła dość wygodną arterię przelotową. Mieszkańcy nie skarżyli się na ruch, taką dzielnicę świadomie wybrali.
Nasi „zieloni” postawili na swoim. Nie zapytali o zdanie szczecinian. Zanurzeni w nowoczesności urbaniści, jak wszyscy (także nieświadomi!) współtwórcy budowy Nowego Porządku Świata, nie widzą potrzeby dyskusji z całą „nie-inkuzywną” resztą. Gdyby owej rekonstrukcji nie poprzedziła paraliżująca nas „pandemia”, pewnie wielu by protestowało, zażądało zmian, korekty… Wzięli nas z zaskoczenia!
Planiści, czyniąc ulicę bardziej „eko”, wyrżnęli nostalgiczne robinie, które ocalały podczas modernizacji w latach 70. Notabene ówczesny prezydent miasta Jan Stopyra, znany ze stanowczości, liczył się z głosem mieszkańców. Dlatego wielki program „prześwietlania” (przez wycinkę drzew) alei Wojska Polskiego – po rozmowie z ogrodnikiem miejskim – ograniczył o 70 proc.!
W pełnym rozkwicie gierkowskiej komuny ciekawą formą zasięgania opinii zwykłych ludzi były medialne konkursy na nowe rozwiązania dla miasta i regionu. Wiele ciekawych pomysłów dotarło do decydentów dzięki „Kurierowej” akcji „Szczecin – Rzeczywistość – Potrzeby – Marzenia”. Dlaczego w dobie demokracji rządzący tego nie podtrzymują?
W centralnej części alei posadzono dwa rzędy brzózek, a tych właśnie nie sadzi się w miejskich alejach ani parkach. Z bardzo istotnego powodu – mamy coraz więcej alergików, a właśnie brzoza pyli wiosną najdłużej i jej pyłki należą do najdokuczliwszych.
Dziś nasza stara szczecińska Main Street zaskakuje dziwactwem i niefunkcjonalnością. Maniera urządzania miejskiej przestrzeni, jaką współcześni urbaniści stosują, to model odgórnie zalecony przez Unię Europejską. Otóż Projekt Miasta 15-minutowego (przy dużej aglomeracji – kwadransowych dzielnic) to w istocie sposób na ograniczenie komunikacji, kontaktów między ludźmi.
Wielka przebudowa świata w myśl rojeń Klausa Schwaba i innych globalistów. Na razie niesforni mogą się schronić na wsi. Ale za kilka lat i tam się do nas dobiorą, wymuszając energetyczny atest domu i likwidację normalnego pieca.
* Osiedle oddzielone (jeszcze niezamknięte…), w którego obrębie mieszkańcy mogą załatwić swe wszystkie życiowe sprawy, docierając pieszo, rowerem czy wózkiem inwalidzkim w ciągu kwadransa. Rzecz w tym, by ludzie nie musieli zbyt często opuszczać rejonu zamieszkania (w razie „pandemii”?). Stąd limit podróży autem i innymi środkami komunikacji. To izolatorium, którego model wykluł się podczas „pandemii”. Brytyjczycy, którym takie „kwadransówki” zaaplikowano – protestują. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.