Na wstępie ważny apel do wciąż jeszcze rządzących, do premiera Morawieckiego, który otrzymał od prezydenta RP misję utworzenia rządu. Zatem to on władze polskie reprezentuje.
To ostatnie 14 dni, w których Polska może wycofać swą zgodę na nowy traktat WHO, na mocy którego ta finansowana głównie przez prywatne koncerny farmaceutyczne instytucja ma przejąć zarząd – czyli pełnię władzy – nad tak ważnymi dziedzinami, jak: ochrona zdrowia, edukacja, polityka społeczna – w Unii Europejskiej. Każdy z krajów Unii może jeszcze wycofać swą zgodę w nieprzekraczalnym terminie do 1 grudnia 2023 roku.
Rządząca „zjednoczona prawica” nawet w kampanii wyborczej przemilczała, że państwo polskie stoi w obliczu mocarstwowych zakusów unijnej oligarchii wobec uboższych krajów wschodu Unii. Rząd „zjednoczonej prawicy”, owszem, sprzeciwił się relokacji nielegalnych imigrantów z krajów III świata, których Zachód chciał się pozbyć, ale… dopiero po wyborczym niepowodzeniu, naczelnik Kaczyński w dramatycznym tonie przypomniał to, co tendencyjnie pomijały nasze media głównego nurtu: że nad Polską wisi realna groźba utraty suwerenności i gospodarczej degradacji. O tym, że unijni biurokraci właśnie przyśpieszyli proces przekształcania dotychczasowej wspólnoty państw narodowych w jedno imperium, zarządzane przez Niemcy i Francję.
Dlaczego politycy mieniący się płomiennymi patriotami, nie alarmowali nas o tym wcześniej? Czemu nasz premier Morawiecki milcząco zaakceptował prawie wszystkie propozycje zmian unijnego traktatu, odbierające państwom – członkom UE – atrybuty suwerenności? I wreszcie: dlaczego premierem rządu patriotów, został były doradca jawnego stronnika Niemiec?
Naczelnik wiedział, że ogromna większość Polaków podwyższenie standardu życia przypisuje akcesji do Unii, więc nie ryzykował otwartego sprzeciwu wobec zmian lansowanych przez Brukselę, choć na pewno zdawał sobie sprawę z ich zgubnych dla Polski konsekwencji. Zamiast edukować naród w duchu niezależności, wolał lud usypiać coraz trudniej przystającą do realiów wizją dynamicznego wzrostu i potęgi militarnej kraju…
Pycha zawsze kroczy przed upadkiem, o czym Jarosław Kaczyński – jeden z naszych najbystrzejszych polityków, ale niestety pozbawionych rozwagi męża stanu, zapomniał już po raz drugi (tertium non datur) .Uznał widać, że rację ma jego naczelny propagandysta (Jacek Kurski), iż „ciemny naród wszystko kupi” (gdy go telewizor ogłupi).
W efekcie wyborów – wiele na to wskazuje – władza przypadnie raczej PO, czyli stronnictwu niemieckiemu w asyście bastionu starej gwardii (PSL, Lewica) oraz nowych wesołych biesiadników („Trzecia Droga”). W istocie jednak, mimo oficjalnej dymisji rządu, „dobrej zmiany”, z którego wywodzi się urzędujący prezydent, nie powiedział jeszcze „pas”… Zwłaszcza że nowa kompozycja sejmowej większości, zaślepiona okazją do rewanżu, nie wydaje się dojrzała do rządzenia…
Jako były zwolennik PiS (patriotyczne hasła mają swą magię) czasem próbuję ich w duchu usprawiedliwić, mimo jaskrawych draństw, których apogeum przypadło na czas „pandemii”. Najgorszą z cech tej formacji wydaje się obłuda – wierność „świętoszkowatej” zasadzie, iż „nie grzeszy ten w istocie, kto grzeszy po cichu”.
Tusk oczywiście poprze każdy projekt Brukseli. Natomiast sami PO-wcy, aby uspokoić zaniepokojonych Polaków, już przekonują, że zmiana traktatu UE wymaga w decydującym momencie zgody wszystkich rządów i parlamentów państw członkowskich. W wielu krajach nie wystarcza konstytucyjna większość parlamentarna; konieczne jest referendum…
Już jedna próba zamiany Unii w Euroimperium, podjęta w 2008 roku, nie powiodła się, ale traktat lizboński skutecznie wzmocnił centralę w Brukseli.
Apel o wycofanie zgody Polski na wszechwładzę globalistycznej instytucji WHO w sferze zdrowia, edukacji, spraw rodziny w UE zainicjowała Magdalena Trojanowska – współwłaścicielka niezależnego wydawnictwa „Wektory”, kandydatka Konfederacji do Sejmu.
W 2015 roku, organizując wielką demonstrację w obronie tradycji, przeciw propagandzie aborcji, gender i małżeństw jednopłciowych, pani Magdalena przyczyniła się do wygranej PiS w wyborach. Jakież było jej rozczarowanie, gdy już w grudniu 2015 roku w tajemnicy przed polską opinią publiczną nowy prawicowy rząd podpisał w Brukseli zgodę na wszystkie obyczajowe „nowinki”, które publicznie odrzucał! Oto właśnie mentalność molierowego Świętoszka. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.