Z każdej niemal strony jesteśmy osaczani kolejnymi ograniczeniami. Ubywa nam swobody wyboru, redukowane są możliwości działania w różnych dziedzinach, jakbyśmy cofali się w rozwoju. Nawet nauka coraz wyraźniej podporządkowana jest algorytmom służącym wielkiemu biznesowi. Najgroźniej ta tendencja ujawnia się w medycynie, której poziom przesądza o naszej kondycji psychofizycznej, wręcz przeżyciu. Czyż nie widać, jak marnieje zawód medyka kojarzący się niegdyś z ewangeliczną solą ziemi?
Niejednokrotnie wspomniałem o dzielnych, empatycznych lekarzach, którzy się odważyli, wbrew absurdalnym rygorom, narzuconym przez WHO i słuchające jej dyrektyw rządy, leczyć pacjentów samodzielnie, zgodnie z najlepszą wiedzą medyczną. A ponadto – ostrzegać ich przed aplikacją nie dość przebadanych preparatów genetycznych. W wielu krajach ci niezależni lekarze dochodzą już do głosu. U nas wciąż trwa rozprawa z medykami, którzy ośmielili się mieć własne zdanie. Polskie Izby Lekarskie bezlitośnie pozbawiają prawa wykonywania zawodu medyków, którzy wybrali służbę prawdzie i ludziom chorym.
Jednym z oskarżonych jest prof. dr hab. Andrzej Frydrychowski, wybitny lekarz i nauczyciel akademicki, prezes Towarzystwa Lekarzy Medycyny Zintegrowanej.
Otóż prof. Frydrychowski na znak protestu przeciw wręcz bolszewickiej formule rozprawy na forum Okręgowej Izby Lekarskiej postanowił wystąpić z tej represyjnej struktury, co ogłosił w swym „Apelu do Lekarzy Polskich”: Raz na zawsze rezygnuję z członkostwa w Okręgowej Izbie Lekarskiej. Wnoszę o skreślenie mnie z listy jej członków.
A tak uzasadnia tę decyzję: „Atakowani są kompetentni i uczciwi lekarze, których dążeniem w leczeniu jest poszukiwanie przyczyny choroby i jej eliminacja, co syntetycznie mówiąc oznacza wyleczenie pacjenta. Natomiast atakujący ich funkcjonariusze OIL to zwolennicy leczenia wyłącznie objawów, «zaleczania» poprzez aplikowanie na ogromną skalę antybiotyków, sterydów, IPP (inhibitorów pomp protonowych) często stosowanych profilaktycznie (!)”.
Funkcjonariusze Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku tym razem pozbawili prof. dr. hab. Andrzeja Frydrychowskiego prawa do wykonywania zawodu lekarza na dwa lata. Co najgorsze, uczynili to ostentacyjnie, ignorując przedstawione przez profesora argumenty i dowody przemawiające za słusznością wybranych przezeń terapii – wyników badań medycznych oraz literatury fachowej uzasadniającej metody leczenia oparte w 100 proc. na naukowych badaniach.
„Funkcjonariusze OIL chcąc mnie poniżyć, skierowali mnie na pełne szkolenie z elementarnej wiedzy lekarskiej, jakie przechodzą lekarze kończący studia. Jakbym był niedoukiem (…) Sądzę, że mój przypadek powinien poznać każdy lekarz”.
A oto dołączone do apelu credo prof. Frydrychowskiego: „Będziemy tworzyć alternatywną medycynę. Naukową Medycynę Naturalną. Ta nazwa nie nawiązuje do ziół czy babcinych przepisów. Odwołuje się do natury ludzkiej, którą medycyna winna badać i studiować, uwzględniając w leczeniu naturalne, molekularne właściwości anatomii, fizjologii oraz psychiki człowieka. Poprzez zastosowanie właściwego doboru środków medycznych oraz naukowych metod leczenia. Czyli takich, które nie szkodzą. Primum non nocere”. Czyż nie takie jest powołanie medycyny?
PS Cały apel prof. Frydrychowskiego można przeczytać na stronie Polskiego Stowarzyszenia Lekarzy i Naukowców. ©℗ Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.