Od kilku już lat – poczynając od proklamowania „światowej pandemii” – ćwiczeni jesteśmy w praktykowaniu chrześcijańskich cnót cierpliwości, nastawiania drugiego policzka, znoszeniu coraz to większych utrudnień w życiu… Opresji, narzuconych nam przez zagraniczne centra i wdrażanych przez polskie władze.
Dziś już wiemy, że tzw. Wielki Reset, to po prostu plan zniszczenia znanego nam świata w myśl „postępowych” rojeń współczesnych elit dążących do absolutnej władzy. I wreszcie ta prawda, poprzez kryzys, zatem wzrost kosztów życia, dociera do tzw. zwykłych ludzi. Ich strajki i protesty w Unii Europejskiej, jeszcze niedawno dotyczyły spraw socjalnych (emerytur), nie odnosząc się do zagrożeń globalnych. W skali potocznej nie dostrzegano absurdów ideologii p o s t ę p u i niesionych przez nią wszechstronnych zagrożeń. Uśpione latami pokoju i dostatku ludy Zachodu długo nie widziały, że oto szykuje się zamach na ich wolność i własność. Wydawało się, że ulegną globalistom, dadzą się spętać i ograbić, niejako we śnie… To jednak, na co byli ślepi i głusi mieszkańcy wielkich miast, zaalarmowało ludzi z prowincji, pracujących na roli, na co dzień związanych z ziemią, z naturą… I wieś zareagowała gremialnym protestem.
Potężna fala demonstracji rolniczych przechodzi przez Niemcy, Francję, Hiszpanię, Włochy, a szczególnie Polskę. Protestów, jakich dawno nie oglądał Stary Kontynent. Po raz pierwszy bowiem europejska ulica wykrzyczała jednym głosem, hasło politycznie niepoprawne, wręcz wyklęte: Precz z Zielonym Ładem!
Impet rebelii rolniczej sprawił, że niemal natychmiast przywódcy krajów Zachodu dostrzegli, że to nie żadne kolejne „żółte kamizelki”, ale kres ludzkiej cierpliwości. Dlatego po cichu ulegają woli ludu, godzą się zwolnić tempo destrukcji. Na fali protestów zmienia się aura polityczna. Narody mają dosyć ideologicznych eksperymentów.
Niestety, Komisja Europejska, czyli główny nadzorca, jest ostentacyjnie głucha na protesty. Kilka dni temu ten unijny rząd uchwalił właśnie „ambitny”, czyli zabójczy dla nas (eurokołchoźników) plan ograniczenia do roku 2040 emisji dwutlenku węgla o 90 proc.! Bruksela twardo stawia na rezygnację z paliw kopalnych, czyli cywilizacyjną katastrofę. A co najgorsze – zamierza drastycznie zmniejszyć powierzchnię pól uprawnych i hodowlę zwierząt gospodarskich*. Dla miliardów ludzi oznacza to po prostu głód.
Kilkanaście lat temu głosami większości mieszkańców wspólnoty udało się wprowadzić w UE zakaz upraw GMO. Był to wielki sukces prawdziwej ekologii. Zło jednak nie śpi. Oto niedawno, 6 lutego bm. wspomniana Komisja Europejska rekomenduje naszym rolnikom „nowoczesny i bezpieczny” system upraw… modyfikowanych genetycznie. Tym razem pod kryptonimem NGT. Podobno tak wyhodowane rośliny można odróżnić od naturalnych tylko przy użyciu specjalnej aparatury. Słowem pani Urszula von den Leyen rai nam diabła w przebraniu. Tak jak dwa lata temu – setki milionów „szczepionek”.
Rolnicy – walczący o bezpieczną przyszłość normalnych ludzi – wiosną wrócą do pracy w polu, abyśmy mieli co jeść. Czy ktoś ich zastąpi w historycznej misji protestu przeciw Złu? Przełom lat 2024/25 ma stanowić szczyt aktywności Słońca, powtarzający się co 11 lat. Aktywności magnetycznej, która pobudza ludzi do czynu. Przypomnę, w ten szczególny słoneczny „grafik” wpisał się polski Sierpień… Zatem ducha nie gaśmy. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
* Cóż za szansa dla hodowców wszelkiego robactwa! Właśnie dwa takie obiekty produkujące paszę z owadów powstają w zachodniej Polsce, m.in. (nomen omen) w Robakowie.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.