Jak przewidują rządy wielu krajów, najbliższa zima ma być dłuższa i surowsza od tych z ostatniej dekady. Gwałtowny skok cen na wszystkie paliwa każe przygotować się na deficyt energii i wynikłe zeń przerwy w dostawach prądu.
Mieszkańcy wielu krajów Europy tłumnie zaprotestowali przeciw forsowanej przez Komisję Europejską polityce „ratowania klimatu”. Drakońskie podwyżki opłat za emisję dwutlenku węgla sprawiły, że węgiel na rynkach świata podrożał o blisko 100 proc., a (sprytnie przez Rosję wywołany) gwałtowny wzrost popytu na gaz podniósł jego cenę w stosunku do ub.r. aż sześciokrotnie!
Rok 2022 to dopiero początek zaplanowanej przez globalne siły postępu zielonej rewolucji energetycznej. Niestety, tylko kraje UE chcą realizować ten szaleńczy (jak przyznał niedawno sam Jarosław Kaczyński) plan całkiem serio. Reszta świata czeka na wynik eksperymentu sterowanego z Brukseli.
Rządy krajów UE podjęły kampanię zachęcającą ludzi do przygotowania się na okresowe braki prądu, a w konsekwencji wody, ogrzewania, komunikacji oraz wszelkich usług publicznych, rekomendując obywatelom gromadzenie zapasów.
Nasz rząd kilka dni temu zdecydował się oficjalnie zapowiedzieć nieuniknione podwyżki cen na surowce energetyczne, czyli na wszystko. Wicepremier Jacek Sasin zapowiedział, że podwyżki te najuboższym zrekompensuje. Tłumaczył, że kryzys jest konsekwencją unijnej polityki klimatycznej. Nie dodał jednak, że już dwa lata temu w imieniu państwa polskiego rząd podpisał zgodę na gigantyczny wzrost opłat za emisje CO2 oraz przyśpieszenie likwidacji polskich kopalni i elektrowni węglowych. To była najgorsza z „dobrych zmian”.
Dlaczego kraj posiadający największe złoża węgla w Europie, mogące nam służyć przez 200 lat i dłużej, rezygnuje z ich eksploatacji akurat wtedy, gdy przed narodem, tragicznie doświadczonym przez historię, otworzyła się szansa na rozwój?
Co sprawiło, że kierujące dziś sprawami III RP pokolenie, które przecie ze szkół wyniosło rzetelną wiedzę fizyczną i nie wierzy w śmiertelne zagrożenie dla świata ze strony dwutlenku węgla, poddało się presji lobbystów klimatycznych?
Dziś, gdy zagląda nam w oczy widmo prawdziwej energetycznej katastrofy, czas nacisnąć hamulec. A potem zrobić krok wstecz. Wszak każdy widzi, że wiatraki i baterie słoneczne to domena małej energetyki indywidualnej.
Symboliczną rezygnacją z własnej polityki była dokonana 3 lata temu tuż przed konferencją klimatyczną w Katowicach dymisja prof. Szyszki, który miał właśnie przedstawić polską propozycję, aby zamiast kar za emisję CO2, zobowiązać kraje do stałego zwiększania powierzchni lasów, które dwutlenek chłoną. Czyż nie proste i genialne rozwiązanie? ©℗
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.