Rozmowa z Ewą Ornacką, dziennikarką i autorką książek
Skazany na dożywocie Arkadiusz Kraska nie jest sprawcą mafijnej egzekucji sprzed lat, w której od kul zginęli dwaj mężczyźni ze szczecińskiego półświatka – poinformował niedawno portal Onet.pl. Ustaliła to bezsprzecznie Prokuratura Regionalna w Szczecinie, domagając się jego uniewinnienia. Wniosek w tej sprawie został złożony w Sądzie Najwyższym, a podpisana pod nim prokurator Barbara Zapaśnik, której akty oskarżenia w latach 90. posłały na długie lata tuzy przestępczości zorganizowanej, ustaliła, kto wtedy strzelał. Na pewno nie był to Arkadiusz Kraska – napisała autorka Ewa Ornacka. – W jakich okolicznościach zajęłaś się sprawą niesłusznie skazanego na dożywocie Arkadiusza Kraski?
– W lutym 2016 roku realizowałam w Szczecinie jeden z odcinków serialu dokumentalnego „Kobiety i mafia” pt. „Egzekucja”. Tłem wydarzeń była strzelanina sprzed lat, jaka rozegrała się niedaleko CPN przy ul. Kopernika. Od kul zginęli wtedy dwaj mężczyźni kojarzeni przez policję ze złodziejami ekskluzywnych samochodów. W tym serialu o głośnych niegdyś wydarzeniach mafijnych opowiadają kobiety, dlatego moimi bohaterkami były cztery osoby: matka zastrzelonego Marka Cisonia, wdowa po Robercie Sajdaku – drugim z mężczyzn (w czasie wydarzeń – w zaawansowanej ciąży), siostra skazanego na dożywocie Arkadiusza Kraski oraz Marysia – wtedy jego dziewczyna, a dzisiaj żona, szaleńczo w nim zakochana. Przy takiej liczbie bohaterek czas antenowy był gęsto wypełniony i właściwie to przypadek sprawił, że wraz z ekipą telewizyjną pojechałam do Zakładu Karnego w Goleniowie na spotkanie z Arkadiuszem Kraską znanym w półświatku jako Willy. I to spotkanie w pewnym sensie zmieniło jego i moje życie.
– Co tam się takiego stało?
– Kiedy uścisnęliśmy sobie dłonie na powitanie i kamery poszły w ruch, zapytałam go, czy pamięta, co się z nim działo, gdy na sali sądowej usłyszał słowo „dożywocie”. Z relacji Adama Zadwornego, dziennikarza „Gazety Wyborczej”, który opowiadał w moim reportażu m.in. o procesie, usłyszałam, że po ogłoszeniu wyroku skazany wił się jak ranny zwierz, rwał na sobie ubranie i potwornie krzyczał „Ludzie, co wy robicie?! Skazujecie niewinnego człowieka”. Adam podzielił się swoją refleksją, że taki prosty chłopak jak Kraska nie mógłby aż tak wiarygodnie zagrać niesłusznie skazanego.
Analogiczne odczucia miałam w celi podczas rozmowy ze skazanym. Po moim pytaniu ten wytatuowany, silny jak tur i pozornie odporny na stresy mężczyzna zaczął drżeć, a ciśnienie musiało mu skoczyć powyżej skali. Słowa dosłownie uwięzły mu w gardle. Przez co najmniej minutę nie mógł nic powiedzieć, co przy włączonej kamerze dłuży się jak wieczność. Arkadiusz Kraska wstydził się później swojej słabości, przepraszał. Chyba sam był zaskoczony, że nawet po kilkunastu latach emocje mogą być tak silne.
– Pomyślałaś, że jest niewinny?
– – Przeszło mi przez myśl, ale moje odczucia nie miały żadnego strategicznego znaczenia. Już kilka lat wcześniej policjant z Centralnego Biura Śledczego, który wraz z prokurator Barbarą Zapaśnik rozpracował gang „Oczki”, próbował mnie przekonać, że Arkadiusz Kraska jest niewinny... ©℗
Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 26-04-2019