Czwartek, 21 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Coraz więcej poparzonych dzieci. Oparzeniówka pęka w szwach

Data publikacji: 21 stycznia 2020 r. 22:56
Ostatnia aktualizacja: 12 listopada 2020 r. 22:15
Coraz więcej poparzonych dzieci. Oparzeniówka pęka w szwach
 

Uwaga dorośli. Z roku na rok rośnie liczba poparzonych dzieci! Chodzi o maluchy, których wiek nie przekracza czterech lat. Najczęściej same wylewają na siebie gorącą zupę, herbatę lub kawę. Paradoksalnie do tragedii dochodzi na oczach opiekunów.

Dwuletnia Zosia łapie za ucho kubka wypełnionego gorącym napojem. Kawa zalewa jej tułów i ręce. W szpitalu spędzi minimum dwa tygodnie. Blizny zostaną na całe życie.

Mały Jasiu ma spędzić sylwestra z dziadkami. Ci, żeby go mieć na oku, sadzają go na blacie w kuchni. Chłopczyk chwyta kubek z gorącą herbatą i wylewa ją sobie na nogi i stopy. Ma poparzenia II stopnia.

To tylko dwa najświeższe przykłady. Jak się dowiedzieliśmy, takich zdarzeń jest ostatnio bardzo dużo. Dziecięce Centrum Leczenia Oparzeń Szpitala „Zdroje" dosłownie pęka w szwach. W ubiegłym tygodniu obłożenie łóżek przekroczyło 100 proc.! A liczba oparzeń wśród najmłodszych wciąż rośnie. W ostatni dzień 2019 r. do Centrum trafił setny pacjent. Od początku 2020 r. na oddziale udzielono już pomocy ośmiu osobom.

Statystyki są porażające. Wśród poparzonych dzieci najwięcej jest tych najmłodszych – do 4. roku życia. Zdecydowana większość urazów powstaje w wyniku oblania dziecka gorącym płynem. Co ciekawe, przydarza się to w obecności rodziców lub opiekunów.

W Centrum Leczenia Oparzeń sytuacje obłożenia ponad stan zdarzają się bardzo rzadko – raz, najwyżej dwa razy do roku. Niestety, w 2019 r. było inaczej. Oddział był przepełniony dużo częściej niż zwykle.

– Centrum Leczenia Oparzeń powinno stanowić zabezpieczenie dla dzieci, które uległy oparzeniom w wyniku pożarów lub innych nieszczęśliwych wypadków – mówi Magdalena Knop, rzeczniczka prasowa szpitala w szczecińskich Zdrojach. – Niestety w praktyce, w większości przypadków pomoc udzielana jest maluchom, u których doszło do urazu w wyniku oparzenia gorącym płynem. Czyli większości wypadków można byłoby uniknąć, zachowując odrobinę zdrowego rozsądku i wyobraźni.

Zawartość dostępna dla Czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 68%  treści.

Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 22-01-2020

 

Autor: Leszek Wójcik
Fot. Szpital Zdroje
REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Patologia
2020-01-22 13:01:58
Wódka ważniejsza od opieki nad dziećmi
Gosia
2020-01-22 12:07:28
Młodzi rodzice nie sa przewidywalni, zbyt mało czujni, no i smartwica robi też swoje....
Efekt 500 Plus
2020-01-22 11:33:51
Rodziców nie obchodzą dzieci tylko pieniądze które za nie dostają
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA