Rozmowa z Krzysztofem Wierzynkiewiczem, stargardzianinem od urodzenia, informatykiem z wykształcenia, a z zamiłowania muzykiem i kompozytorem.
- Jak się zaczęła pana przygoda z muzyką?
- Właściwie takim pierwszym kontaktem z muzyką była gra lub bardziej próba gry na akordeonie mojego ojca. Miałem wtedy 5 może 6 lat. Oczywiście była to dziecięca ciekawość, niemniej wydaje mi się, że miała ona wpływ na zainteresowanie się muzyką. Już jako nastolatek wciągnąłem się w gry komputerowe oraz demoscenę, czyli subkulturę używającą komputerów nie tylko do grania. Wtedy zainteresowałem się komponowaniem muzyki do gier komputerowych i produkcji demosceny.
- Kiedy przyszły pierwsze sukcesy?
- Wszystko zależy od tego, co traktujemy jako sukces. Dla mnie ukończenie każdego projektu jest małym sukcesem. A jeżeli muzyka jest doceniana i się podoba, wówczas taki sukces jest przyjemniejszy. Ale takim pierwszym sukcesem dla mnie osobiście był udział przy tworzeniu muzyki do pierwszego Wiedźmina. W 2007 r. był to tytuł rozpoznawalny, bardzo dobrze przyjęty. Podobnie było z
...