Powiedzmy to sobie wprost - kto nie pochłonął wszystkich książek Małgorzaty Musierowicz, wynudzi się jak mops przy tej najnowszej, którą ta autorka napisała wspólnie ze swoją córką. Ba! Pewnie zarzuci czytanie po kilku stronach, bo nie będzie się mógł zorientować, o co w ogóle chodzi. Z kolei wiernym czytelniczkom poznańskiej pisarki książka „Na Jowisza. Uzupełniam Jeżycjadę" (bo o niej tu mowa) pozwoli na sentymentalny powrót do lat młodzieńczych. No i zachwyci, rzecz jasna! Niewykluczone też, że powrócą one po raz enty do przeczytania całej Jeżycjady. Ja tak zrobiłam.
Kultowa pisarka
Pośród moich znajomych z czasów podstawówki, ale też z okresu licealnego (oczywiście w tej „dziewczyńskiej" części), Małgorzata Musierowicz uchodziła za postać kultową. Na kolejną jej książkę czekało się z wielką niecierpliwością, a potem czytało się ją po raz drugi, piąty… Co prawda zdobycie jej powieści w latach 90. graniczyło z cudem, choć mnie, czy raczej mojej mamie, to się udało. Mam do dzisiaj wszystkie tomy Jeżycjady (dla niewtajemniczonych - tak właśnie nazywa się cykl
...