- Dawno w centrum nie byłam. Elewacje w kamienicach będą robić czy dachy remontować, że tak wszystko zagrodzili - starsza pani, zajadając słodkości w lodziarni przy alei fontann, pyta córkę o powód zamknięcia połowy ulicy. - Nie, mamo, ogródki gastronomiczne będą tworzyć przy tych oto restauracjach, chociaż pusto tu na razie i mało się dzieje - odpowiada córka i przy okazji wyraża swoją opinię. - Spory ruch jest w tym pierwszym rybnym lokalu, reszta - tak jak widzisz - świeci pustkami. To pomysł na nic, bo nikt obiadów w tych spalinach i ulicznym kurzu jadać nie będzie.
- Widzi pani te rachityczne stołeczki i krzesełka z metalu z nogami jak niteczki? - pan Marian przechadza się aleją z pieskiem. - Jeśli to dla takich „ogródków" przeorganizowano ruch w tym miejscu, to ja się na to nie godzę. Jestem tu codziennie i widzę, co się dzieje, choć jak na mój gust, dawno to już powinno być zrobione. Myślałem, że gastronomia na ulicy ruszy tu od soboty, skoro miejsce zagrodzone od piątku, a po pięciu dniach tak naprawdę zorganizował się tylko jeden restaurator, obstawiając donicami z
...