To niewielka wioska w Lubelskiem sielankowo położona między lasami i polami. Działa tam kopalnia piasku. Domostw niewiele, są leniwie porozrzucane. Jednak wiosną 1978 roku o Emilcinie mówiła cała Polska. Wydarzenie stało się kamieniem węgielnym rodzimego ruchu ufologicznego.
Czterdzieści dwa lata temu, 10 maja, Jan Wolski, miejscowy rolnik wracał nad ranem wozem do domu. I tu najprościej będzie zrelacjonować to, co czytają turyści na zainstalowanych w środku Emilcina tablicach.
Mężczyzna spotkał na polanie kilka małych istot. Miały 1,4-1,5 metra. Nazwał je potworakami. Ubrane były w ściśle przylegające do ciała czarne kombinezony i… miały oliwkowo-zielone twarze, skośne oczy i wystające kości policzkowe. Istoty wskoczyły na wóz Wolskiego, który kontynuował jazdę.
Dojechali na polanę. W pobliżu jakieś pięć metrów nad ziemią unosił się pojazd przypominający autobus. Z późniejszej relacji rolnika wynikało, że kosmici porozumiewali się między sobą piskliwym skrzekiem. Przypominał dźwięki „titititititi".
Gestami zaprosili Wolskiego na pokład statku. Dostał się tam za pomocą
...