Jeszcze wiosną, w marcu i kwietniu, byli bohaterami broniącymi nas przed koronawirusem. Dziś już o tym nikt nie pamięta. Ratownicy medyczni znów muszą, walcząc o życie innych, uważać jednocześnie, by nie stracić własnego. W tym roku zaatakowano ich już kilkadziesiąt razy. W trakcie najgroźniejszych trzydziestu ekscesów trzeba było wzywać na pomoc policję.
Ratownicy medyczni najczęściej są wyzywani, obrażani i szantażowani, jak mówią, takich przypadków już nawet nie liczą. Zdarza się jednak, że są też popychani, szarpani i bici. I to z roku na rok coraz częściej. Tylko na początku pandemii SARS-CoV-2 stosunek do nich nagle się zmienił - otrzymywali życzenia, kwiaty… Wolontariusze organizowali im darmowe posiłki. To trwało jednak tylko chwilę. Dziś sytuacja wróciła do normy.
- Ja bym powiedziała, że agresja skierowana przeciwko nam powróciła ze zdwojoną siłą - twierdzi Paulina Targaszewska, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.
Przykład z ubiegłego weekendu. W niedzielę rano zespół ratowniczy wezwano do Domu Weselnego w Świdwinie - w związku z
...