Rozmowa z Beatą Marczuk-Laskowski, emigrantką z Nowogardu
- Tego dnia byłam w pracy; zadzwonił telefon z informacją, że dzieją się rzeczy, które człowiekowi nie mieszczą się w głowie, włączyliśmy TV… płonęły wieże World Trade Center. Widok był przerażający - opowiada Beata Marczuk-Laskowski, która mieszka ze swoją rodziną w Nowym Jorku od 25 lat.
Jarosław Bzowy: - Od jak dawna przebywa pani w Stanach Zjednoczonych i co spowodowało, że wyemigrowała pani z Polski?
Beata Marczuk-Laskowski: - Na początku rozmowy, która nie będzie łatwa, dziękuję „Kurierowi Szczecińskiemu" za możliwość wypowiedzi na łamach gazety. W USA jestem od 25 lat i sama nie wiem, kiedy minął mi ten czas. Powodem mojego wyjazdu była miłość, uczucie do mojego narzeczonego, który teraz jest moim mężem.
- Jak wspomina pani dzień ataku, 11 września 2001 r.?
- Tego dnia nie da się zapomnieć. Jego obecność jest włączona w codzienne życie Nowego Jorku i mieszkańców. W drodze do pracy przejeżdżam przez most Triborough. Jego boczne ściany są wykonane ze zgliszcz obydwu wież WTC - symbolu tego
...