Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Trzy lata temu pożegnaliśmy Jacka Polaczka. Aktor, który był sobą

Data publikacji: 19 kwietnia 2020 r. 12:16
Ostatnia aktualizacja: 12 listopada 2020 r. 22:16
Trzy lata temu pożegnaliśmy Jacka Polaczka. Aktor, który był sobą
 

Wtedy również zbliżała się Wielkanoc. Chorował poważnie już od miesięcy, ale kiedy znów trafił do szpitala, trudno było uwierzyć, że właśnie On - tak niedawno aktywny zawodowo i wciąż twórczy, ba! coraz doskonalszy na scenie - odchodzi naprawdę. Zmarł 8 maja 2017 roku. W wigilię Dnia Zwycięstwa. Z perspektywy rosyjskiej - nawet dokładnie w ów Dzień.

Pozwalam tu sobie na ów żart, wierząc, że i jego uśmiech by wywołał. Znany był przecież z tego ciemnego, sarkastycznego poczucia humoru.

Jacek Polaczek. Ze wszystkich poznanych przeze mnie szczecińskich aktorów - a obserwowałem tutejszą scenę przez ponad pół wieku - nie waham się powiedzieć: najwybitniejszy. Obdarzony największą charyzmą.

* * *

Aktor przez wielkie A.

Nie tylko dlatego że miał w dorobku role wielkie. Salieriego w „Amadeuszu", Sira w „Garderobianym", Korbesa w „Grach śmiertelnych", Saszę w „Antygodnie w Nowym Jorku", Mefistofelesa w „Fauście", Wolanda w „Mistrzu i Małgorzacie", Don Kichota w „Don Kichocie", Jonę w „Udręce życia", Verdiera w „Skarpetkach opus 124"… Wiele z tych, które by chciał i

...
Zawartość dostępna dla Czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 92% treści.

Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 17-04-2020

 

Autor: Artur D. Liskowacki
Fot. Dariusz Gorajski
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA