Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Wiedźmin rozcieńczony

Data publikacji: 11 stycznia 2020 r. 12:06
Ostatnia aktualizacja: 12 listopada 2020 r. 22:15
Wiedźmin rozcieńczony
 

Saga o wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły się polskiej literaturze po 1989 roku. Dzięki znakomitej grze komputerowej wiedźmin Geralt stał się globalną marką. Wyprodukowany przez Netflix serial o cierpiącym na skrupuły zabójcy potworów prezentuje się jednak przeciętnie - zarówno w porównaniu do książki, jak i do gry.

Ranga prozy Sapkowskiego była przez macherów od ustalania literackich hierarchii w głównym nurcie długo lekceważona, ale cóż, od tych macherów nie należy zbyt wiele wymagać – z reguły zajmują się rzeczami nieciekawymi, na przykład życiem towarzyskim. Tylko kompletny ignorant mógłby zbyć wiedźmińską sagę jako kolejną opowieść fantasy. Sapkowski zaoferował bowiem czytelnikom coś, czego nie oferował żaden inny polski pisarz: porywającą narrację, polszczyznę plastyczną niemal jak u Sienkiewicza, błyskotliwe dialogi, dyscypliną w zarządzaniu wieloma wątkami naraz, wyraziste i złożone postaci kobiece, poczucie humoru, umiejętność klarownego opowiadania o moralnych dylematach oraz oswabadzający cynizm (ale nie nihilizm!). Pisarz bazował na świecie stworzonym przez takich gigantów jak Tolkien, ale nasycił go odwołaniami do XX-wiecznej historii, znajdziemy w jego tekstach czytelne odwołania do takich spraw jak ekologia, kryzys Kościoła katolickiego, segregacja rasowa, Holocaust czy pogromy na Żydach. Sapkowski dowiódł, że twardy podział na literaturę rozrywkową i na literaturę serio to alibi dla ograniczonych pisarzy – ci najlepsi potrafią być i uwodzicielscy, i jednocześnie niegłupio opowiedzieć o dowolnym „doniosłym problemie współczesnej cywilizacji”.

Serialowy „Wiedźmin” zagubił to, co było siłą twórczości polskiego prozaika, i nie zaproponował nic w zamian. Gorzka ironia Sapkowskiego została rozcieńczona tak bardzo, że właściwie jej nie ma – pozostało parę dowcipasów, a w sadze nie chodziło o dowcipasy, tylko o konsekwentnie rozwijaną wizję świata. Moralne napięcie utrzymuje się tylko wtedy, gdy twórcy serialu trzymają się blisko tekstów Sapkowskiego – jak w odcinku opartym na opowiadaniu „Mniejsze zło”. Im dalej są od oryginału, tym bardziej łopatologiczne wydają się starcia racji i postaw.Fabuła produkcji Netflixa oparta jest na trzech planach czasowych z trzema wiodącymi postaciami – równoległe do losów wiedźmina śledzimy przygody jego ukochanej, czarodziejki Yennefer oraz przybranej córki, Ciri. Taka struktura ma podkreślać, że obie panie są równorzędnymi partnerkami dla Geralta. Z tym że one były już doskonale równorzędne w oryginale – za sprawą ich przenikliwych portretów psychologicznych. A poziom przenikliwości filmowców najdobitniej widać w scenie z przemianą Yennefer. Przyszła mistrzyni magii na początku jest garbuską i brzydulą. Ale dzięki czarom zamienia się niezłą cizię. 

Zawartość dostępna dla Czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 58% treści.

Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 10-01-2020

 

Autor: Alan Sasinowski
Fot. materiały dystrybutora
REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Jak zanudzić smoka na śmierć?
2020-01-11 15:14:04
Netflixowy Wiedżmin jest jak rozgotowany makaron. Wytrzymałem tylko pierwszą część. Dobra scena przedakcji i fajny potwór, a później ględzą i ględzą. Tym gadaniem mogliby mogliby smoka zabić.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA