W czasach PRL-u Baltona była przepustką do lepszego świata, dostępnego tylko dla wybranych. Wybrańcami były osoby, które posiadały w swoich portfelach waluty krajów kapitalistycznych - najczęściej dolary amerykańskie i niemieckie marki oraz marynarskie bony.
Takie osoby do szarej, siermiężnej socjalistycznej rzeczywistości mogły wpuścić promyczek niedostępnego dla innych kolorowego świata luksusu. Ale nawet tutaj ukryty był pewien podstęp. Twórcom Baltony chodziło bowiem o to, aby posiadacze tzw. twardej waluty wydawali ją w Polsce, a nie za granicą, podczas wyjazdów do rodziny, pracy na kontraktach czy - jak w przypadku marynarzy - w dalekich zamorskich portach. Cierpiące na chroniczny brak dewiz państwo socjalistyczne robiło wszystko, aby zarobione przez polskich obywateli dolary, marki, korony czy franki pozostawały w kraju.
Sklepy, w których obywatelom krajów socjalistycznych sprzedawano towary za waluty krajów kapitalistycznych, nie były polskim pomysłem. W Czechosłowacji funkcjonowała sieć sklepów Tuzex, w Bułgarii - Corecom, a w NRD - Intershop. Ale
...